niedziela, 31 grudnia 2017

"Lordowie Sithów" - Paul S. Kemp (S)

Cham Syndulla wraz z Isval i grupą bojowników Wolnego Rylothu czekają na pozostałych pod wodzą Poka. Gdy jego statek wychodzi z nadprzestrzeni Cham dostaje informację, że Poka goni Darth Vader i mają zostać w swojej kryjówce. Nawiązuje się walka. Vader wchodzi na pokład statku Poka i zabija załogę. Imperator wraz z Darthem Vaderem oraz senatorem Orn Free Taa na pokładzie „Perilousa” udają się na Ryloth w ramach oficjalnej wizyty planety. Cham organizuje na nich zamach w zmowie z imperialnym pułkownikiem na Ryloth – Belkorem Dray. Isval uwalnia od imperialca Twi’lek Ryiin. „Perilous” po wyjściu z nadprzestrzeni wpada na setki min, które osłabiają i niszczą jego tarcze. Kontynuację niszczenia statku prowadzą bezzałogowe Tri-Fightery. Vader z myśliwcami V – wing zaczynają walkę. Statki remontowe przybywają na „Perilousa”. Jeden z nich jest sabotażystów z Isval. Vader daje się nabrać. Zespół Isval podkłada pod hipernapęd ładunki wybuchowe i ucieka. Kapitan Luitt ogłasza ewakuację. Prom Imperatora i Vadera zostaje zaatakowany przez prom Isval. Ten pierwszy opada ku powierzchni. Mocno zniszczony zostaje również prom moff Mors. Vader, Imperator i dwóch imperialnych gwardzistów ruszają w drogę po twardym lądowaniu. Niszczą dwa statki ruchu oporu. Isval leci na równikową bazę łączności i niszczy jej cztery anteny powodują zaniknięcie sygnału na całej plancie. Po pewnym czasie przylatuje tam Mors. Odkrywa, że zdrajcą był Belkor i wraz z Borkasem Steenem i szturmowcami lecą na pomoc Imperatorowi. Isval i Chama atakują gutkurry. Belkor wraz z myśliwcem V – wing szuka Imperatora i Mors. Tę ostatnią ogłasza zdrajczynią. Vadera i Imperatora atakują lyleki. Ogromne stadu zagania ich do jaskini i tuneli – gniazda. Sithowie robią z nich sieczkę. Pokonują królową i wychodzą z podziemi. Na ich trop trafiają buntownicy. Imperator natrafia na dziewczynę rasy Twi’lek i chce ją zabić, ale Vader ją chroni mówiąc, że się przyda. Sidious twierdzi, że przez to ściąga zagładę na jej wioskę. Udają się tam. Buntownicy opracowują plan ataku. Mors przekonuje pilota myśliwca V – wing, że to Belkor jest zdrajcą. Atakują go i niszczą. Buntownicy zostają wzięci w krzyżowy ogień. Nie dają rady zabić Sithów. Isval poświęca się i zostaje zabita przez Vadera. Dzięki temu Goll zabiera Chama i uciekają. Na koniec Vader zabija mieszkańców wioski.

Streszczenie książki: Star Wars. Lordowie Sithów – Paul S. Kemp, przekład Janusz Maćczak, Warszawa  2015r., Wydanie I, Wydawnictwo Uroboros, 400 stron.

czwartek, 28 grudnia 2017

Rozkaz 66 a wolna wola klonów - ujęcie filozoficzne (F) - część II

Przeżycia
Jakie przeżycia klonów są opisane w książkach? Wejdźmy w problem głębiej, nie opierając się na genetyce, na tym, co mówią inni, lecz oddajmy głos samym żołnierzom.

Nie chodzi o to, z czym walczy człowiek, liczy się to, o co walczy, o honor WAR. WAR będzie istniała zawsze, bo całość jest nieskończenie trwalsza od każdej części osobno. – Nate – Żyję tylko po to, aby bronić Republiki. Żałuję, jeśli niektórzy przez to cierpią, ale nie zamierzam przepraszać za to czym i kim jestem. (Spisek na Cestusie str. 34,39,209)

Po prostu chciałbym przeżyć tę wojnę. A to zapewni mi tylko służenie pod rozkazami najlepszego dowódcy jakiego znajdę – Rex.(Misja na Lanteeb str.21)

Wolałbym umrzeć wcześniej, a nie dopiero wtedy, kiedy przestanę być najlepszy. (Bezpośredni Kontakt 189)

Ale to pierwsza kompania, którą ja straciłem. – Lepiej się nad tym nie zastanawiać, kapitanie – zauważył ostrożnie Cody. – Postaram się. Problem w tym, że kiedy przestajemy myśleć, stajemy się zbyt podobni do robotów. (Wojny Klonów str.273)
Właśnie.. kolejny raz bezmyślne wykonywanie rozkazów, bezmyślne traktowanie śmierci towarzyszy wskazywałoby bardziej na byci maszyną, a nie człowiekiem z wolną wolą.

Jesteśmy istotami z krwi i kości, wyhodowanymi i tak wyszkolonymi, żebyśmy byli najlepsi – Fi. (BK str.28)

A więc… czy teraz już się boisz? – Tak. A ty? – Nawet nie wiesz, jak bardzo – Rex i Ahsoka (WK str.80)

Pomimo szkolenia i poczucia lojalności, które kazały mu postępować tak, a nie inaczej, jedynym powodem, dla którego czekał tutaj na nieuchronne, była świadomość, że robi to dla własnych ludzi i dla Skywalkera – gdziekolwiek był (…) W tej chwili nie obchodziło go nic innego. – Rex  (Wojny Klonów str.215)

Z tej garści cytatów wychodzi prosty wniosek – klony poczytywały sobie za najważniejsze wartości honor, walkę za Republikę,  ale poza tym mieli przeżycia podobne do nas, zwykłych ludzi. Bali się, cieszyli się. Istoty z krwi i kości… Mieli  znajomych, mieli swoje pasje, co wykażę zaraz.

Trzecia przesłanka – czucie powoduje, że doświadczają takich samych stanów, albo bardzo podobnych jak my, ludzie wychowani w kochających rodzinach.

Osobowość
Teoretycznie wszyscy żołnierze byli tacy sami, lecz doświadczenie i niewielkie odchylenia w warunkach klonowania nieuchronnie prowadziły do tego, że niektórzy byli jakby mniej tacy sami niż inni – (SnC str.33)

Wiedli proste życie. Szkolili się, jedli, podróżowali, walczyli i odpoczywali. Od czasu do czasu pozwalano im na nieco relaksu, doprowadzając do kontaktu z normalnymi istotami rozumnymi, lecz trening przygotowywał ich jedynie do najprostszych, najbardziej bezpośrednich doświadczeń, jakie można sobie wyobrazić. Byli żołnierzami. Nie znali nic innego. Nie śnili o niczym innym.  (SnC str.45)
Relacja Nate’a mówi nam o tym dosadnie:
Nate nie miał najmniejszego pojęcia, jak żyją normalni ludzie.
Wydaje mi się, że to dobre życie. Łatwe. Ale nie jest to życie dla żołnierza. Nie dla mnie.
Nigdy nie miałem twoich możliwości wyboru. Za każdym krokiem w życiu mówiono mi, co mam robić.
To nie jest mój świat. Ale mógłbym w nim żyć.
Jestem żołnierzem. Nie. To tylko twoje uwarunkowanie.
Nikt mnie nie tulił w ramionach. Nikt nie będzie za mną płakał, kiedy zginę. (Spisek na Cestusie 204,208,209,286,314)

Nie wrócę już, co mnie smuci, ponieważ bardzo tego pragnąłem. Po raz pierwszy w życiu naprawdę marzyłem o przyszłości. Dopóki Cię nie poznałem, chyba nawet nie byłem mężczyzną. Byłem przysięgą, mundurem, rangą. Dopiero ty pokazałaś mi, że jestem czymś więcej, czymś więcej niż jednym z miliona żołnierzy ukształtowanych na podobieństwo mordercy na linii montażowej. To ważne, aby znać swoje miejsce we wszechświecie, ale jest jeszcze coś, a ty pomogłaś mi to odkryć. Powinnaś wiedzieć jedno: gdybym przeżył (Nate złamał rozkazy, poświęcił się, żeby ocalić wiele istnień), gdybym powrócił w poczuciu spełnionego obowiązku, i tak zostałbym w SOZ. Może trudno Ci to będzie pojąć, ale walka o to, w co wierzysz, wciąż jeszcze jest wspaniałą i piękną rzeczą, Sheeko. Gdybym był innym mężczyzn, nie wyobrażałbym sobie większej radości niż zostać z Tobą. Gdyby moje dni jako żołnierza kiedykolwiek dobiegły końca, chciałbym wrócić do ciebie, jeśli i ty byś tego chciała. Przykro mi, że nie jestem człowiekiem, którego kiedyś znałaś…Przykro mi, że ty i ja nigdy nie mieliśmy przeszłości i przyszłości też nie będziemy mieć… Wiedz, że przede wszystkim byłem żołnierzem. I że ty, nikt inny w galaktyce, tylko ty trzymałaś w dłoniach żołnierskie serce… - W pomieszczeniu zapanowała długa cisza, przerywana jedynie cichym szlochaniem Sheeki w ramionach Obi – Wana.(Spisek na Cestusie str. 364-365)

Do klonów z własnymi pasjami należał komandor Gree, którego fascynowały kultury różnych istot.
Klon dodał czytanie między wierszami do listy rzeczy, których nie uczyli go na Kamino. (…) Rozkaz to rozkaz, a rozkaz wydany nie wprost wydawał się mieć jeszcze większą wagę – Rex (Żadnych Jeńców str.19)
Rex uznał, że musi wprowadzić do szkolenia element życia towarzyskiego. (ŻJ str. 21)
Grupy SOZ-ów zachęcano, aby tworzyli własne tradycje i tożsamość, co przydawało się we współzawodnictwie z innymi towarzyszami. (SnC str.50-51)

Jest to rozwinięcie drugiej przesłanki – spotkanie z drugimi osobami – rozwinięcie aspektu osobowości, tożsamości, odróżnienie od brata, który jest obok wzmacniały samoświadomość, myślenie, wolność w decyzjach klonów. Klon widział, że to rzeczywiście od niego zależy jak postąpi…

Jak klony miały się w stosunku do rozkazów?
Zanim przejdę do analizowania konkretnych słów żołnierzy – klonów pozwolę sobie na kolejna wzmiankę filozoficzną. Carl Jaspers odkrył pewne – ciekawe według mnie – zjawisko, które dzieje się w naszym życiu. Mianowicie człowiek zawsze jest w jakiejś sytuacji, relacji do świata. Jest z nim związany, ma różne cele, zadania z nim związane. Pośród tych sytuacji pojawiają się określane przez Jaspersa mianem granicznych. Uzmysławiają one człowiekowi, że nie ma sytuacji, w której nie musiałby podjąć jakiejś decyzji i być za nią odpowiedzialny. Sytuacje graniczne : 1)to że ciągle jestem w jakiejś sytuacji 2)to że mogę żyć bez walki i cierpienia 3)że biorę na siebie winę 4)że muszę umrzeć. Zabicie przyjaciela – Jedi nie jest dokładnie tym, co opisywał Jaspers, ale myślę, że można zaliczyć do jednej z sytuacji granicznych, kiedy klon stawał w konkretnej sytuacji i musiał podjąć jakąś decyzję biorąc pod uwagę sam rozkaz, uwarunkowania biologiczne, skutki dla niego samego, swoją osobowość…

Sklonowani żołnierze są obdarzeni wolną wolą, nawet jeśli wykonują rozkazy. Gdyby nie potrafili samodzielnie myśleć, lepiej byśmy poradzili sobie z robotami… Żołnierze muszą umieć reagować w sytuacjach, których nie możemy sobie wyobrazić. Muszą być przygotowani pod względem umysłowym do wygrywania wojen. (Bezpośredni Kontakt str.21)– Zey. Jest to swoista parafraza słów nt. genów, które predysponują, ale nie podejmują decyzji za klony. Jest to utwierdzenie słów, które przed chwilą powiedziałem.

Rex słyszał jak Skywalkerowi wyrywa się czasem coś mało cenzuralnego na temat Rady Jedi i podejmowanych przez nią decyzji. Teraz go rozumiał. To Rada Jedi powinna instruować Kanclerza jak rozważnie dysponować siłami zbrojnymi. (Wojny Klonów str. 275)
Jestem żołnierzem i nikim więcej. Nie wiem za wiele o świecie zewnętrznym, ale jestem pewien, że inni żołnierze mają rodziny i jakieś życie poza walką. My nie. Czy dlatego czuje się tak podle, kiedy chłopaki takie jak Vere czy Ince giną zbyt szybko? Wiemy, że zginą całe pułki, prędzej czy później. Może wszyscy zginiemy. Tacy młodzi. Wiedzieliśmy o tym, więc dlaczego czuję się oszukany? (ŻJ str.194)
75 odcinek TCW Rex do Jedi Krella mówi słowa „ Nie będę wykonywać rozkazów, które są dla mnie złe.”

Nate, jak już wspominałem, potrafił złamać kodeks, bo uważał, że to przyniesie o wiele więcej korzyści w kryzysowej sytuacji. Przypominam… Rozkaz 66 zapalał w głowach klonów światełko, że Jedi zdradzili. Niektórzy nie byli w stanie uwierzyć temu na słowo, zaczęli podważać prawdziwość polecenia zabicia Jedi. Możliwość podejmowania decyzji, osobowość, czucie = niewykonanie Rozkazu 66.
Przykłady klonów, które nie wykonały Rozkazu 66: Climber i Roan Shryne & Drużyna Yayax
Cały czas uważałem, że Wielka Armia i rycerze Jedi służą Republice. Nikt nam nie powiedział, że w rzeczywistości służymy Palpatine’owi. – Palpatine i Republika to to samo, Climber. Polecił tylko wykonać rozkaz, wpisany do programu jeszcze przed wybuchem tej wojny. Nie powinieneś był pozwalać sobie na samodzielne myślenie, bracie. To bardziej niebezpieczne niż ci się wydaje. (Narodziny Dartha Vadera str.40)

Opinie klonów, które wykonały Rozkaz 66
Kiedy otrzymałem Rozkaz 66 trochę się wahałem, bo zamach stanu był ostatnią rzeczą, jakiej spodziewałem się po Jedi. Czy poczułem się zdradzony? Oczywiście! Od razu pomyślałem o wszystkich moich ludziach, którzy zginęli pod rozkazami Ki- Adiego – Mundiego. Gdybym wiedział, że przygotowują się do odwalenia roboty za Separatystów i przejęcia władzy, sam bym ich wystrzelał jak kaczki dużo wcześniej. Zawiedli nasze zaufanie – Komandor Bacara (Rozkaz 66)
Ja też nie jestem fanem Palpatine’a, ale jakkolwiek by na to patrzeć, został wybrany, a Jedi nie. Kim oni są, żeby decydować, kto powinien rządzić Republiką? Maze [Biblioteka Ossus]
Wybuchła rebelia, ale już opanowaliśmy sytuację – Komandor Appo (Zemsta Sithów)

Czy wpojono wam podobny rozkaz, by zaatakować mnie na polecenie Imperatora?
Eee…sir. Nawet gdyby był taki rozkaz nie mam prawa ujawniać… Komandor Vill [Biblioteka Ossus]

Bocheński – zasłużony filozof rozróżniał dwa rodzaje autorytetów – epistemiczny oraz deontyczny. Zajmiemy się po krótce tym drugim. Jest to autorytet osoby, która ma władzę, może rozkazywać. W przypadku rozpatrywanego problemu chodzi o Palpatine’a. Przytoczę tutaj osiem tez nt. autorytetu epistemicznego, a później skomentuję.
1.       P jest autorytetem dla A, należącego do grupy G w dziedzinie D, wtw istnieje zdarzenie Z takie, że A jest przekonany, iż wykonanie przez większość członków grupy G wszystkich nakazów wydanych przez P, a należących do D, jest warunkiem koniecznym urzeczywistnienia Z, a równocześnie A chce urzeczywistnienia owego Z.
2.       Kto odrzuca autorytet deontyczny podmiotu w danej dziedzinie, przeczy, że należy dążyć do celu, o który chodzi, albo że wykonanie nakazów podmiotu autorytetu jest warunkiem koniecznym osiągnięcia tego celu.
3.       Podmiot jest w danej dziedzinie wolny politycznie, kiedy w tej dziedzinie nie ma dla niego autorytetu deontycznego.
4.       Brak wolności politycznej zakłada wolność psychologiczną.
5.       Wolność psychologiczna jest warunkiem koniecznym autorytetu deontycznego.
6.       Wolność polityczna i fizyczna są wzajemnie niezależne.
7.       Przyjęcie zaprzeczenia zdania, które podmiot autorytetu uznał za na pewno prawdziwe, nie należy do dziedziny żadnego autorytetu deontycznego.
Stąd wynika, że klon nie był wolny politycznie, ponieważ autorytetem deontycznym dla niego był Kanclerz Palpatine. To niosło za sobą (a przynajmniej powinno) wolność psychologiczną. Jednak z powodu uwarunkowań biologicznych było to niepełne. Załóżmy jednak, że klon stoi przed decyzją zabicia lub puszczenia wolno Jedi – aspekt osobowościowy pokonuje neuro – opornik i jest wolny psychologicznie. Są teraz dwie drogi – uznanie autorytetu deontycznego Palpatine’a lub jego odrzucenie, a co za tym idzie, odrzucenie realizacji, urzeczywistnienia celu zabicia Jedi jako zdrajców Republiki. Wtedy automatycznie klon stawał się wolny politycznie.

Istniała możliwość dalszego życia, normalnego dla klonów.
Gregor, Wolffe i Rex po Wojnach Klonów zamieszkali na planecie Seelos, a potem dołączyli do Rebeliantów
Klony wychowywane przez Kala Skiratę zamieszkały na Mandalorze tworząc coś na kształt klanu/jednej, wielkiej rodziny, w której mieszkał między innymi syn klona Darmana i Jedi Etain – Venku Skirata.
Cut Lawquane to przykład jeszcze z  Wojen Klonów. Ten żołnierz zdezerterował i założył rodzinę. Twierdził, że „ w swoim życiu ty dokonujesz wyboru”. „Jesteś dezerterem – mówi o nim Rex – ale nie tchórzem”.

Ogólne wnioski
- geny tylko predysponowały
- klony rozwijały swoją osobowość oraz tożsamość z przedstawicielami innych ras (filozofia spotkania)
- były obdarzone czuciem, emocjami, zachowaniami takimi jak normalni ludzie

- zabicie przyjaciela/Jedi było sytuacją graniczną (Karl Jaspers) 

Zapraszam do komentowania, dyskusji!

Bibliografia 
Barnes S., Spisek na Cestusie, tłum. A.Jagiełowicz, Wydawnictwo Amber, Warszawa 2004. 
Luceno J., Czarny Lord. Narodziny Dartha Vadera, tłum. A. Syrzycki, Wydawnictwo Amber, Warszawa 2006.
Miller K., Gambit. Misja na Lanteeb, tłum. A. Hikiert, Wydawnictwo Amber, Warszawa 2012.
Traviss K., Bezpośredni Kontakt, tłum. A. Syrzycki, Wydawnictwo Amber, Warszawa 2012.
Traviss K., Potrójne Zero, tłum. A. Syrzycki, Wydawnictwo Amber, Warszawa 2007.
Traviss K., Prawdziwe Barwy, tłum. A. Jagiełowicz, Wydawnictwo Amber, Warszawa 2009.
Traviss K., Rozkaz 66, tłum. A. Hikiert, Wydawnictwo Amber, Warszawa 2010.
Traviss K., Wojny Klonów, tłum. A. Hikiert, Wydawnictwo Amber, Warszawa 2010.
Traviss K. Żadnych Jeńców, tłum. B. Niedziński, Wydawnictwo Amber, Warszawa 2012.

Serial The Clone Wars

Biblioteka Ossus 

Historia Filozofii t. III - Władysław Tatarkiewicz 

Logika i Filozofia - Bocheński 

Rozkaz 66 a wolna wola klonów - ujęcie filozoficzne (F) - część I

Rozkaz 66 a wolna wola klonów – ujęcie filozoficzne
(Prelekcja wypowiedziana w ramach FORCECON-u 2017)

Miłej lektury!

Czy klon mógł nie wykonać rozkazu 66? Dlaczego? Co miałoby o tym decydować?  Czy klon miał wybór, wolną wolę? Aby rozwiązać ten problem wyjdę od krótkiej analizy tytułu, żeby powiedzieć, o co mi dokładnie chodzi. Następnie przedstawię genetykę Kaminoan i problemy z nią związane, stanowiska różnych osób z Galaktyki na temat klonów, ich własne przeżycia, przemyślenia na temat rozkazów, omówię bardziej szczegółowo Rozkaz 66 oraz wnioski. Te punkty będę co jakiś czas przeplatać z wnioskami natury filozoficznej.

Rozkaz 66 jak za pewne wszyscy wiemy, był to rozkaz wydany przez kanclerza Palpatine’a do klonów, aby unicestwić Jedi (był to jeden z kluczowych elementów jego planu przejęcia władzy nad Galaktyką). Rozkaz 66 brzmiał dokładnie tak:

„W przypadku działania oficerów Jedi wbrew interesom Republiki, po otrzymaniu szczegółowych rozkazów zweryfikowanych jako pochodzące bezpośrednio od Naczelnego Dowódcy (Kanclerza), dowódcy WAR wyeliminują fizycznie wzmiankowanych oficerów, a  dowodzenie WAR zostanie na powrót przejęte przez Naczelnego Dowódcę (kanclerza) do czasu utworzenia nowej hierarchii dowodzenia” [Biblioteka Ossus]

Wszystkie klony znały go na pamięć i raczej nie powinien budzić on wątpliwości. Jeśli Jedi przejdzie na Ciemną Stronę ma zostać wyeliminowany. Albo po prostu parafrazując – jeśli dowódca wojskowy działa na szkodę własnego państwa, jeśli zdradza to trzeba go wyeliminować, powstrzymać. To zrozumiałe. Ponadto wielu dziwi się „czemu Jedi nie zareagowali, gdy klony ich zabijały?”. One robiły coś, co uważały za dobre, nie było w ich umyśle, w ich woli czegoś złego, zagrożenia – Jedi czuł, że klony nadal czynią coś dobrego dla Republiki stąd paradoksalnie nie orientowali się, że śmierć nadchodzi z tej strony.

To była wstępna analiza sformułowania „Rozkazu 66”. Wolna wola w filozofii, do której będę się odwoływać, oznacza w wielkim skrócie władzę człowieka, dzięki której może on podejmować decyzje i być za nie odpowiedzialny. Jeśli nikt z nas nie ma wolnej woli to nikt z nas nie może pójść do więzienia bądź zostać za coś pochwalony, bo to nie był jego wybór tylko wypadkowa różnych zmiennych przyczyn.

Żołnierze - klony to istoty hodowane przez Kaminoan dla Republiki, które miały przyśpieszony dwukrotnie okres dojrzewania oraz zostały stworzone na bazie zmodyfikowanego genu łowcy nagród Jango Fetta.

Rozważmy dwa najbardziej logiczne i intuicyjne rozwiązania – skąd klony tak dobrze słuchały rozkazów i w zupełnej większości wykonały Rozkaz 66 często zabijając swoich przyjaciół – Jedi. Od razu powiem, tak, były przypadki, kiedy klony nie wykonały wyżej wymienionego rozkazu. Stąd ten problem jest tak ciekawy.

      1) Zaprogramowanie DNA, DNA z wgranym rozkazem 66 – ciężko nam sobie wyobrazić na jak wysokim poziomie stała w ówczesnym czasie genetyka w Galaktyce Star Wars. „Grzebanie” w DNA było za pewne łatwo, dostępne, zwłaszcza, że Kaminoanie byli mistrzami w tej branży. Nie jest jednak możliwe zaprogramowanie DNA na wykonywanie rozkazów czy też po prostu Rozkazu 66.

                Dlaczego? Bo co miałoby wtedy aktualizować je, włączać w odpowiednim czasie? Przycisk? Nie, bo kanclerz Palpatine wydał polecenie: „Wykonać rozkaz 66” – nie było żadnego przycisku aktywującego. Nie były to też słowa klucze – w takim wypadku gdyby na bitwie jakiś klon usłyszał słowo „rozkaz”, a z drugiej strony „66 zabitych” to nagle dany klon próbowałby zabić Jedi, bo usłyszał „rozkaz…..66” Ta droga nie wchodzi w grę. Ponadto, gdyby mieli zapisany rozkaz „x” – zabij się – i nie mieliby problemu z wykonaniem go to byliby bardziej robotami niż ludźmi.

     2) Sięgając do niezbyt pewnego i częściowo nielubianego przez fanów źródła jakim jest serial Wojny Klonów – w szóstym sezonie mamy dość duże wyjaśnienie, dużą pomoc. W czasie bardzo wczesnego rozwoju Kaminoanie wszczepiali chipy, ale nie z rozkazem 66, tylko pewnego rodzaju neuro-oporniki. Odkrywa to klon Fives, jednak dowody na to nie docierają do Jedi. Polegało to na tym, że dzięki neuro-opornikom klony były bardziej posłuszne, mniej niezależne. Geny, neurony odpowiadające za podejmowanie własnych decyzji, przekazywanie decyzji były blokowane. Ponadto klony były indoktrynowane w pewien sposób. Instrukcje Awaryjne WAR, w których skład wchodził Rozkaz 66 oraz wiele innych poleceń klony do znudzenia „wkuwały na pamięć” i uznawały za powszechnie obowiązujące. Miały jeden światopogląd – ten który został narzucony przez Kamionan. Słynny Boba Fett był częścią umowy Jango z kloniarzami. Niezmodyfikowany genetycznie klon/syn łowcy nagród pokazuje na sobie, że to ingerencja w geny czyniła z klonów tak świetnych i posłusznych żołnierzy. Boba wyrósł przecież na łowcę nagród jeszcze lepszego niż jego ojciec.

Więc mamy już pewną drogę, którą możemy podążyć – jak ten neuro-opornik klony mogły pokonać i nie wykonać rozkazów? Zobaczmy z bliska sytuacje klonów, na razie od tej genetycznej strony.

Genetyka
To prawdziwa sztuka, która ma związek z genetyczną selekcją i manipulacją. A zatem mamy balansować na cienkiej jak nić granicy między tłumieniem czynnika wiodącego do nieposłuszeństwa, a zaprzepaszczeniem bezcennej umiejętności robienia użytku z inteligencji i agresji” – mówi Hali Ke, Kamionanka.(Bezpośredni Kontakt str.50)

Wykorzystali przeciwko nam nasze geny, dzięki którym utrzymujemy więzy z braćmi i jesteśmy lojalni, a także szanujemy naszych ojców i okazujemy im posłuszeństwo. Kaminoanie dokonali w tych genach zmian, żebyśmy chętniej wykonywali rozkazy. Musieli usunąć wszystkie cechy, dzięki którym Jango Fett był egoistycznym samotnikiem, bo inaczej bylibyśmy złymi żołnierzami”. (Potrójne Zero str.170)

Zwróćmy uwagę na to, że klony miały samoświadomość – wiedziały, że miały zniekształcone geny, większą podatność na rozkazy, posłuszeństwo po to, by być lepszymi żołnierzami. Co więcej, skoro miały świadomość zniekształconych genów to często zastanawiały się nad sensem tego wszystkiego, sensem wykorzystywania rozkazów. Będę o tym mówić jeszcze później, ale jest to ziarno wątpliwości zasiane u klonów oraz u nas w rozwiązywaniu tego problemu.

W wielu książkach pojawiają się sformułowania klonów, które mówią, że najważniejsze są rozkazy, że trzeba ich słuchać, aby przetrwać. Dzięki temu Jedi po pierwszym kontakcie z nimi mieli refleksje, że są absolutnie posłuszni, że nie prowadzą normalnego życia, lecz od urodzenia życie żołnierza. Partnerka Nate’a - Sheeka mówi: Lecz bezmyślne wypełnianie tych rozkazów oznacza, że jesteś maszyną, a nie żywą istotą. Czy ty żyjesz Jangotacie?”(Spisek na Cestusie str.316)

No właśnie… Z jednej strony są żołnierzami, a z drugiej ludźmi. Zgadzam się, że gdyby każdy żołnierz na wojnie zastanawiał się nad absolutnie każdym rozkazem to wojna, armie nie miałyby sensu. Rozkazów trzeba słuchać. Ale co w przypadku rozkazów takich jak Sześćdziesiąty Szósty? Na koniec części odnośnie genetyki Kaminoan pragnę zwrócić uwagę na słowa klona Ordo:
Ktoś tu chyba nie uważał na lekcjach genetyki. Gen tylko predysponują. Liczy się środowisko, a programowanie… cóż, to się nie sprawdza u ludzi. Można ich szkolić. Nie programować.  (Rozkaz 66 str.63)

Zostaje tutaj wprowadzona kolejna wątpliwość co do tego, że klony - jak mówiłem jeszcze przed chwilą powołując się na słowa Jedi – są absolutnie posłuszne. Geny, neuro-oporniki predysponują, ale nie podejmują decyzji za klony.  Klony jako istoty rozumne samy decydowały, choć były o wiele bardziej posłuszne niż zwykły, przeciętny człowiek. Dzięki temu klon mógł być żywą istotą, a nie maszyną do wykonywania rozkazów… Co inne osoby mówią na temat klonów, co odnajdujemy w książkach??

Inne osoby
Po pierwsze, że klony nie mają obywatelstwa. Nie mają żadnych praw rządzących sprawami socjalnymi. Nie mają statusu prawnego, praw, wolności i przedstawicieli.  Każdy z was, który przyjął tę armię bez sprzeciwu powinien spuścić oczy ze wstydu. Żaden cel nie uświęca takich środków” (Prawdziwe Barwy str. 137)mówi senator Del Skeenah z Chandrili na ten temat. 
Jeden z padwanów Jedi – Bardan Jusik dodaje:
 „A zatem jak usprawiedliwimy to, co w tej chwili robimy? Hodujemy mężczyzn, nie dając im wolności ani prawa wyboru, żeby walczyli za nas i ginęli. Odkąd to cele zaczęły uświęcać środki? Dokąd zmierza nasze społeczeństwo? Jeżeli w taki sposób będziemy szafowali życiem niewinnych istot, gdzie nakreślimy graniczną linię między nami a tymi, których uważamy za siejących zgorszenie złoczyńców?” (Bezpośredni Kontakt 228)

Natomiast dowódca wojskowy Gillad Pellaeon potwierdza przedmówców: Zgodnie z waszą logiką, dopuszczalne jest użycie tych klonów i marnowanie im życia, ponieważ zostali stworzeni wyłącznie do wojny, a w innym przypadku by nie istnieli. Oni istnieją i wiedzą, jakie słodkie może być życie – nawet ze swego ograniczonego doświadczenia. (Prawdziwe Barwy str.293)

Senator, Jedi i wojskowy – przedstawiciele trzech różnych środowisk mają takie zdanie nt. żołnierzy, którymi mają dysponować, zdanie przeciwne... Hodowanie armii klonów jest co najmniej nie moralne. Jest po prostu złe, bo szafuje się ludzkim życiem jak przedmiotami, hoduje się ludzi, troszkę jak zwierzęta, żeby nas bronili. Są jednak głosy po przeciwnej barykadzie:
Chcecie wiedzieć, w jaki sposób klony się orientują, który jest który? A kogo to obchodzi? Są po to, żeby walczyć, a nie żeby utrzymywać stosunki towarzyskie (Bezpośredni Kontakt str 78) Jako mięso armatnie byli naprawdę najlepsi. (Spisek na Cestusie str. 42)

Spotkanie z kimś, kto nie jest bratem, klonem było dla nich odkrywcze, dosłownie i w przenośni. Poznawali bowiem życie towarzyskie i odkrywali siebie nie jako żołnierza, ale jako człowieka. Człowieka innego niż brat klon obok mnie. Przejdę do tego w następnej części. Traktowanie żołnierzy jak osoby prezentował m.in. Anakin Skywalker prosząc Rexa o raport nie z numerami, lecz prawdziwą opowieścią, kto i jak bronił danej sprawy, walczył.

Sheeka: Moje wyzwanie polega na tym, abyś zaczął reagować na świat jak istota ludzka. Kiedy widzisz słońca, czy myślisz o czymś innym niż o okularach noktowizyjnych?(SnC 114) Czy on i Jangotat mieli tak naprawdę jakiś wybór? Czy ma go ktokolwiek? (SnC332) Twoje serce mówi mi wszystko. Mówi, że każdy jest jedyny w swoim rodzaju. (SnC 317)
Po pewnym etapie poznawania się ta sama osoba ma refleksję -  Nie, Nie Jango. Jango nigdy by nie zginął po to, by ratować obcych ludzi. Jangotat był innym człowiekiem. Lepszym. Należał do niej. Nazwisko, nie numer. Jangotat. A-Dziwięć-Osiem. Przysięgam. (SnC 373)

 Jedi Etain Tur – Mukan wyczuwała za pomocą Mocy każdego klona inaczej. Stawiała opór swojemu mistrzowi mówiąc: „Czy życie tych żołnierzy jest mniej warte niż nasze tylko dlatego, że to my ich stworzyliśmy?”(Bezpośredni Kontakt str. 293) Jej historia oraz Sheeki to przykłady możliwych związków klonów z normalnymi ludźmi, co więcej przykłady możliwego poczęcia dziecka z klonem. Do takiego stopnia Etain traktowała klony jako zwykłych ludzi, że podczas Rozkazu 66 obroniła swoim ciałem obcego klona przed atakiem innego Jedi…

Mamy już dwie przesłanki, co do tego, że klon nie musiał wykonać Rozkazu 66 1) geny tylko predysponują 2) spotkanie z innymi istotami odkrywało w nich tożsamość, osobowość.


Pozwolę sobie tutaj na dygresję, uzupełnienie filozoficzne. Polski filozof – Józef Tischner jest znany przede wszystkim z dużego wkładu w tzw. filozofię spotkania, filozofię dialogu. Ta dziedzina miała kilka fal, różnych przedstawicieli takich jak np. Martin Buber, Emmanuel Levinas. W gruncie rzeczy chodzi w niej o to, że spotkanie jednego człowieka z drugim, dialog, relacja Ja – Ty to najważniejsza rzecz tworząca istotę człowieka jako takiego, jego osobowość, tożsamość. Właśnie dlatego nawiązuje do filozofii – tutaj mamy dokładny opis tego, co zachodziło m.in. u klonów. Klon spotykając kogoś innego niż siebie samego (w postaci brata) odkrywał siebie, wchodził w relację Ja – Ty, a nie relację – armia klonów – wróg.

środa, 27 grudnia 2017

Rozpiska jazdy na styczeń - czyli co się pojawi na blogu?

Witajcie! Część z was za pewne rozkoszuje się jeszcze czasem wolnym po świętach Bożego Narodzenia ... Niemniej jednak zbliża się zakończenie roku, początek Nowego Roku, a także kolejny miesiąc...styczeń, stąd rozpiska. Życzę Wam wszystkim, czytającym tego bloga, wszystkim fanom Star Wars dużo Gwiezdnych Wojen w nadchodzącym 2018 roku, spełniania marzeń - tych dużych oraz tych małych, a także szczęścia na każdy dzień! Niech to będzie dobry rok, pełen Mocy! :D

7 stycznia - niedziela - Recenzja książki "Moc Wyzwolona"
11 stycznia - Filozoficzny Czwartek - "Czym jest Moc?"[Ontologia] (Jak można ją rozumieć, czy jest racjonalna, bezosobowa...rozwinięcie rozważań z Filozoficznego Czwartku z 21 grudnia)
14 stycznia - niedziela - Streszczenie książki "Moc Wyzwolona"
21 stycznia - niedziela - Recenzja książki "Battlefront: Kompania Zmierzch"
25 stycznia - Filozoficzny Czwartek - Życie Jedi - przyjemność, obowiązek, przeznaczenie? [etyka]
28 stycznia - niedziela - Streszczenie książki "Battlefront: Kompania Zmierzch"


czwartek, 21 grudnia 2017

Recenzja The Last Jedi (ze spoilerami) + mała wstawka filozoficzna

Jak już wspominałem w jednym z postów… „The Last Jedi” (nazywany później „TLJ”) widziałem w piątek wieczorem. To było ekscytujące wydarzenie – pójść na Star Warsy do kina, czytać „lecące” na ekranie napisy, widzieć jak wiele osób przyszło na film… Jednak w tej recenzji skupię się raczej na minusach, rzeczach, które mi się nie podobały – a była ich zdecydowana większość. Film oceniłem na filmwebie na „6”, choć nie wiem, czy to nie zawyżona ocena. Jako film akcji jest na pewno dobry – większości ludzi będzie się podobać – produkcja disneyowska/hollywoodzka można powiedzieć. Czuć to w tym filmie. A nie czuć, nie można się doszukać mistycyzmu Mocy, magii Star Wars. To już nie to, co znamy z sześciu epizodów lub Łotra 1. Przebudzenie Mocy (TFA) oraz TLJ to po prostu filmy akcji, których akcja dzieje się w Galaktyce. [Będą spoliery!]
Pierwsze pół filmu było tragiczne…było mi przykro i zastanawiałem się tylko „co oni zrobili ze Star Wars, w jakim kierunku to idzie…”. Druga część była lepsza dzięki licznym zwrotom akcji, łamaniu niektórych stereotypów. Jednak nie uratowało to filmu według mnie. Dobrze… Przechodzę do konkretów. Wątek humorystyczny – ciekawy, potrzebny, ale przesadnie zrobiony. Scena, na którą wszyscy fani czekali – Rey podaje miecz Lukeowi i co? Serio? Wyrzuca go, a na sali kinowej śmiech… Rozumiem, że mógł mieć „wylane” na prośbę Rey, ale można to lepiej przedstawić. „Płynące” napisy jak i również kilka momentów filmu to kalka „Imperium Kontratakuje” oraz „Powrotu Jedi” (m.in. walka na planecie, która przypomina Hoth z tą różnicą, że zamiast śniegu mamy sól, uczennica wielkiego mistrza nie kończy szkolenia i leci walczyć ze złym, wrogiem itd.)
Taktyka dowodzącego wojskami Snoke’a generała Huxa jest żałosna nawet ze względów logicznych. Rozumiem, że Ruch Oporu był nieliczącą się siłą i nie musieli być przesadnie ostrożni, ale jednak…  Hux wychodzi z nadprzestrzeni swoją główną bronią na czele, a dopiero za nią lecą Gwiezdne Niszczyciele, które tak naprawdę są po nic. A gdyby tak odwrócić kolejność generale Hux? Najpierw statki pełniące funkcję ochrony, a dopiero potem specjalne działo?
Kolejna rzecz, która bardzo mi się nie podoba w przypadku całej trylogii, choć tego na 100% nie mogę być pewny. Sprawa rządów Snoke’a, przejęcia władzy itd. Imperator Palpatine wykorzystał tysiącletnią tradycję Sithów działających w ukryciu, poszerzających sieć znajomości w całej Galaktyce. Został senatorem, kanclerzem. Dowódcy wojskowi go „uznali”. Z zewnątrz wszystko wyglądało bardzo legalnie. Naturalnie przekształcił Republikę na Imperium, dowódcy Republiki stali się dowódcami Imperium, Jedi zdradzili i zostali zabici, a zastąpił ich Vader. I co więcej – Palpatine miał pod sobą geniuszy – Tarkin, Thrawn, Isaard, Mara Jade, sam Vader – to nie idioci. Przypatrzmy się teraz Najwyższemu Porządkowi. Snoke przejmuje władzę, bo za pewne a. wybił każdego innego, kto chciał rządzić b. miał Moc c.był silny W moich oczach Snoke bardzo dużo traci, bo jest przykładem klasycznego przejęcia władzy z samej racji, że jest kimś złym i ma niecne plany, a nie dlatego, że jest geniuszem i stworzył i przeprowadził misterny plan… Co więcej Snoke był kreowany na potężnego, mrocznego władcę – przecież w TFA nie widzieliśmy go „na żywo” tylko przez hologram. A nie wyczuł tego, co robił Kylo… Wiem, wiem. Palpatine też nie wyczuł, co planuje zrobić Vader. Ale raczej każdy się ze mną zgodzi, że tu zachodzi istotna różnica między Vaderem, który widzi cierpiącego syna, a Kylo, który po prostu wpadł na pomysł przejęcia władzy, zabicia swojej historii, a w rezultacie Snoke’a. Wracając do rozpoczętego wątku – nie mamy u Snoke’a takich geniuszy jak u Palpatine’a – Hux? Kylo?...
Dwie „mowy” w trakcie toczących się bitw – nie podobało mi się to. Admirał Holdo mówiąca w środku bitwy co dalej czynić – z jednej strony jest zrozumiała, ale mogłoby to trwać krócej. W końcu byli atakowani… To samo między Leią i Lukiem. Wiem, nie widzieli się bardzo długo, ale mogli to zrobić schludniej, bardziej podkreślając wagę sytuacji, a nie, że mi przyszło do głowy, że tylko kawy im brakuje do dobrej pogadanki.
W walkach kosmicznych brakowało mi większej roli tarcz/osłon w statkach. Zdecydowana większość strzałów kończyła się zniszczeniem jakiejś części statku. Johnson miał dobrą koncepcję ze związkiem przez Moc Kylo i Rey. Nie zarzucam, że było to złe, ale trochę gryzło się ze sobą takie swobodne rozmawianie „dobrej” ze „złym”. Poza Rey większość bohaterów jest potraktowana po łepkach – brak głębszych przeżyć, emocji – przeważa pokazanie bohaterów w czasie jakiejś akcji, a to nie mówi zbyt dużo o ich portrecie psychologicznym lub osobowym. C3PO, R2D2, Chewie tylko zaznaczeni, że istnieją w tym filmie. Rose i to co robi w filmie zupełnie niepotrzebne – chyba że pociągną ją bardziej w IX epizodzie. Scena ratowania życia Finnowi taka znikąd..
400 osób tworzących Rebelię (tudzież Ruch Oporu)? Seriously? Około 12 osób na sam koniec?... Nie mówiąc o tym, że nie wiem, jak chcą poprowadzić IX epizod bez głównych autorytetów dobra i zła (Luke i Snoke), zwłaszcza, że Najwyższy Porządek jest silny i ogromny, a RO tworzy 12 osób. W czasach Imperium Galaktycznego Sojusz Rebeliantów był liczącą się siłą, zagrożeniem dla władzy i stabilności Palpatine’a. Na taki 12 osobowy ruch Palpatine nie zwróciłby uwagi. Okay, jest w nim Leia oraz użytkowniczka Mocy (która nauczyła się władać Mocą w trzy lekcje), ale to jednak mała siła. Można mi zarzucić, że Przebudzenie Mocy nie podobało mi się, bo było podobne do Nowej Nadziei, a podczas tej recenzji porównuję wszystko z TLJ do starej trylogii… I tak i nie. Nie chcę dostać tego samego – pokazuję tylko, że wtedy Lucas miał wszystko przemyślane, logiczne… Po prostu. Tego nie trzeba było tłumaczyć, filmy Lucasa tłumaczyły się same za siebie – obecnie, żeby udowodnić, że TLJ był dobry ludzie z zewnątrz muszą go tłumaczyć… Mają do tego prawo i nie mówię, że jeśli mi się film nie podobał to był zły. Każdy ma prawo do swojego zdania.
Fajnie, że po połowie filmu pokazali w końcu potęgę Luke’a taką jaka była w książkach EU. Wreszcie można było dostać ciarek, ale to był tylko jeden moment, jedna scena pośród nieudacznictwa, a że umarł…hmm… To Leię powinni uśmiercić, a Luke mógłby stać się głównym orędownikiem dobra. Rola Luke’a była tak tragiczna, że Mark Hamil zrezygnował i musieli uśmiercić postać……………? Dla mnie przekonywujące :D
Dwie ostatnie wady… - latająca Leia to był w ogóle kosmos jeśli chodzi o fantazję reżysera. Moc jest nieobliczalna, ale nie pokazujmy tego jak jakieś objawienie…  I wątek Yody, który jednym zdaniem oświeca Luke’a. „Aha, zielony kolego, czyli to tak? No popatrz, nie pomyślałem nad tym” Luke jako jedyny dziedzic mądrości Jedi (tej ustnej) zostaje włączony do Mocy. Z „dobrych” użytkowników Mocy zostaje Rey, która nie ma bladego pojęcia o Zakonie Jedi, efektach ich badań, tradycji itd. włada Mocą dzięki 3 lekcjom, nie ma nawet swojego stylu walki mieczem. Trylogia zmierza do uśmiercenia Jedi oraz Sithów. Ale skoro to konik i Star Wars i Disney’a to trochę jak strzał w kolano… Nie będę tu snuć teorii co może być w IX epizodzie, bo co będzie w IX epizodzie dowiemy się w kinach.
Natomiast na koniec dodam, że bardzo podobał mi się wątek trzech chłopców/niewolników, których ktoś a la Watoo odsyła do domu. Chłopiec przyciąga miotłę… Świadome i piękne nawiązanie do młodego Skywalkera.

Miał być wątek filozoficzny…Po tak długiej recenzji nie będę kolejnych kilku stron poświęcać rozważaniom. Zaznaczę tylko problem, który będę starać się wyjaśnić już w styczniu (rozpiska na styczeń już niedługo). Skąd jest Moc, czym jest Moc, jaka jest jej natura? Czy Moc można przyrównać do bytu nadprzyrodzonego, bóstwa? Czy można ugiąć ją do własnych celów, czy trzeba się w nią wsłuchać? Kto ją lepiej rozumiał – Jedi czy Sithowie? Czy Moc była rozumna/racjonalna? Czy użytkownicy Mocy byli skazani na przeznaczenie (tudzież determinizm)? Takie problemy można wyłuskać z rozmów między Rey a Lukiem…Kilka pytań dopowiedziałem, ale jest to niezwykle ciekawa tematyka – epistemologiczno – ontologiczna. Z tej tradycji filozoficznej będę czerpać tworząc tekst dotyczący tego problemu. 

A Wam? Film się podobał? Jakie były jego dobre, a jakie złe strony? Zapraszam do dyskusji!

wtorek, 19 grudnia 2017

Wykład na Forceconie!

W tę sobotę udało mi się być na II Ogólnopolskim Zlocie Fanów Gwiezdnych Wojen (FORCECON)... Poza oglądaniem wystaw, robieniem zdjęć z postaciami ze Star Wars wygłosiłem prelekcję nt. "Rozkaz 66 a wolna wola klonów - ujęcie filozoficzne". Taki artykuł za dwa tygodnie pojawi się również na blogu. Dzień wcześniej - w piątek - byłem na "Ostatnim Jedi". Dlatego zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami - w czwartek, Filozoficzny Czwartek - przedstawię recenzję filmu oraz ewentualne wątki filozoficzne ;) 

niedziela, 17 grudnia 2017

"Lordowie Sithów - Paul S. Kemp" (R)

„Lordowie Sithów” Paula Kempa to przyjemna, powiedziałbym przygodowa książka dotycząca wspólnej misji Mistrza i Ucznia – Dartha Sidiousa i Dartha Vadera. Imperator kojarzy nam się z osobą potężną, geniuszem, który jednak rzadko okazywał swoją siłę, był raczej „zasiedziały”, statyczny. To Vader był wysyłany do unieszkodliwiania buntów. W tej pozycji mamy coś zupełnie innego. Widzimy Sidiousa i Vadera walczących wspólnie. Współpraca dwóch Sithów jest na najwyższym poziomie… widzimy wykorzystanie Mocy, spustoszenie jakie sieje Palpatine, jak radzi sobie z nagłymi przeszkodzami i przewiduje, co się wydarzy… Jednocześnie uczy w ten sposób swojego ucznia... Książkę czyta się bardzo lekko i myślę, że jest warta polecenia każdemu właśnie z powodu tego nietuzinkowego pokazania Imperatora Palpatine’a i tego jak naprawdę wygląda współpraca dwóch Sithów w boju.

Książka graficznie nie ma sobie nic do zarzucenia. Okładka przedstawia wspomnianych już dwóch Sithów podczas walki. Każdy rozdział zdobi grafika maski Vadera. Pozycja wyszła spod szyldu Wydawnictwa Uroboros, czyli jest nieco większa niż klasyczne, amberowskie wydania Star Wars.

Ocena: 7! :) 


Recenzja książki: Star Wars. Lordowie Sithów – Paul S. Kemp, przekład Janusz Maćczak, Warszawa  2015r., Wydanie I, Wydawnictwo Uroboros, 400 stron.

niedziela, 10 grudnia 2017

"Tarkin" - James Luceno (S)

Tarkin przymierza nowy mundur. Nie lubi tego zajęcia. W tym samym czasie stacja Rampart zostaje zaatakowana. Gubernator odkrywa fałszywość nagrania i zleca "Electrum" skoczyć na skraj systemu. Rzeczywiście była to fałszywka - placówka Tarkina zostaje zaatakowana. "Electrum" szybko wraca, ale wrogom udaje się uciec. Imperator życzy sobie spotkania na Coruscant z tytułowym bohaterem. (Wspomnienie z dzieciństwa) --> Tarkin, by zaprezentować swoje zdolności  i wartość jako młody chłopiec rusza na Żerowisko (obóz przetrwania) wraz z wujkiem Jova. (Teraźniejszość) Po przybyciu na Coruscant rozmawia najpierw z Mas Ameddą, Darthem Vaderem, a dopiero później z Palpatinem, który jemu i Vaderowi zleca badanie sprzętu na Murkhanie. Wiążę się on z atakiem na placówkę Tarkina. Podczas badania sprzętu "Cierń" zostaje skradziony przez Tellera, Salikka, Artoza, Cala, Hask i Anorę. Vader i Tarkin biorą statek przestępców i gonią "Cierń", który wskakuje w nadprzestrzeń. Sith wyczuwa ich, więc pościg trwa dalej. (Wspomnienia) Tarkin na Cierniu (naturalna formacja ukształtowana przez przyrodę na Żerowisku) przechodzi ostateczną próbę. Dowódca drapieżnych zwierząt veermoków wpadł we wściekłość gdy nie mógł dostać obcego na swoim terytorium. kilka młodych veermoków zaatakowało władcę, pokonało go, a po niedługim czasie Tarkin zabija nowego przywódcę wprowadzając zdezorientowanie w stado. Dzięki temu dał radę wrócić do obozu Jovy. (T) Przemytnicy z "Ciernia" tankują. Pościg ich odkrywa. Nawiązuje się walka, która kończy się wybuchem tankowca i ucieczką przestępców. Teller z towarzyszami odkrywają, że phindianin, który tankował, podrzucił im urządzenie naprowadzające. Postanawiają zrobić głupków z Vadera i Tarkina. Imperium na trasie ich przelotu ustawia dwa Interdictory. Przemytnicy przerzucili na inny statek urządzenie naprowadzające, stąd Imperium "wyłowiło" z nadprzestrzeni jedynie pustą łajbę. Tarkin na "Executriksie" odkrył, kto stoi za kradzieżą jego statku. Admirał Rancit, który przejął tę sprawę zrobił pułapkę na "Ciernia". W ostatniej chwili wkracza Vader zakazując strzelania, bo statek jest pusty, a Rancit okazał się oszustem. Został zabity. Przemytnicy tak naprawdę szykowali się na konwój zaopatrzenia do Gwiazdy Śmierci. Tarkin zdążył ich pokonać. Uciekł Teller. Imperator przydzielił Tarkinowi tytuł Wielkiego Moffa zlecacjąc pod jego władzę całe Zewnętrzne Rubieże i budowę stacji bojowej. Wilhuff rozpoczął  podróż po tym sektorze odwiedzając między innymi Eriadu i Cierń. Spotyka tam Tellera, który próbował go zabić, ale wpadł w jedną z zasadzek Tarkina na vermooki. Tarkin zostawia go bez pomocy i razem z Jovą wraca. Przeprowadza pierwsze próby lotu na podświetlnej stacji bojowej. Działa.

Streszczenie książki: Star Wars. Tarkin – James Luceno, przekład Marcin Mortka, Warszawa
2015, Wydanie I, Wydawnictwo Uroboros, 336 stron.

czwartek, 7 grudnia 2017

"Czy Kodeks Jedi był dobry?" (F)

Etyczne rozważania dotyczące moralności Jedi (cz.I)

! Filozoficzny Czwartek !

Dzisiaj na blogu pierwszy artykuł z zakresu filozofii Star Wars. Filozofia stanowi główną tematykę tej stronki, stąd zapraszam do lektury! W tekście analizuję Kodeks Jedi - co oznaczał, czy mógł być przedstawiony lepiej, czy prowadził do jakichś zagrożeń. Do dyskusji oraz jako punkt wyjścia do drugiej części artykułu, która pojawi się prawdopodobnie w styczniu, przedstawię kilka cytatów z książek omawianego uniwersum. 

Nie ma emocji - jest spokój.

Co się kryje pod tym tajemniczym wyrażeniem? Emocje wiążą się z pewnego rodzaju podatnością, a więc i zależnością. Jako stan znacznego poruszenia umysłu, coś związanego z psychiką, coś co odczuwamy - emocje, zwłaszcza te, które określamy mianem silnych, mogą mieć wpływ na postępowanie, zachowanie człowieka. Kojarzą się nam jako dobre i złe, choć to nie do końca trafne spostrzeżenie. W kontekście działań, które wywołują możemy mówić, czy były dobre czy złe. Na przykład lęk może działać motywująco na człowieka, odkrywać w jego tożsamości, charakterze tereny dotąd nie odkryte. Może również prowadzić do zachowań nieracjonalnych, paniki. Wszystko zależy od tego, co dana osoba z nimi zrobi. W książce "ABC Psychologii Komunikacji" Elżbiety Sujak znajdujemy opis emocji jako manifestacji potrzeb, pragnień. W książkach z zagadnień dotyczących prawdziwej męskości, jej istoty (autorzy tacy jak John Sowers, John Eldredge) kontrola nad żądzami, nad emocjami stanowi o sile mężczyzny, jest istotnym punktem w jego rozwoju. Co więcej, emocje dzielą się na m.in. uczucia, afekty, nastroje. U Jedi "nie ma emocji - jest spokój". Czy to oznacza, że każdy Rycerz musiał być pewnego rodzaju pustynią emocjonalną - nie mógł się cieszyć, gniewać, bać - jednym słowem czy Jedi nie mógł być ludzki? Nie. W tej sentencji Kodeksu chodziło o niezależność w podejmowaniu decyzji, czystość umysłu. Jedi, który podlegał lękowi czy też nadmiernej euforii mógł podjąć decyzję brzemienną w skutki, złą. Mniejsze tego prawdopodobieństwo było, kiedy Jedi był w stanie równowagi psychicznej, wolności od emocji, niewzruszoności. Mógł kierować się rozsądkiem. Mógł odczuwać emocje, mógł działać instynktownie, ale nie pochopnie, będąc popychanym przez uczucia, nastroje.

Nie ma ignorancji - jest wiedza

To zestawienie na pierwszy rzut oka, przynajmniej dla mnie, wydawało się mocno nieintuicyjne. Wiedzy przeciwstawiłbym...niewiedzę, głupotę, może nawet emocje. Natomiast rozbierając ignorancję na części pierwsze przychodzi nam tłumaczenie, które mówi, że chodzi o zaangażowanie się w podchodzeniu do jakiejś sprawy. Jedi nie mógł lekceważyć, uznać coś za mało ważne od tak - do tego potrzebna mu była wiedza, rozeznanie w sytuacji. Wiedza łączyła się z doskonaleniem siebie, rozwojem, wynikała ze spokoju (nikt nie uczy się pośród gwałtownych wzruszeń emocji, hałasu, nieładu). Wiedza to także świadomość, poznanie - wykorzystywanie tych zdolności, którymi istoty rozumne były obdarzone. 

Nie ma namiętności (pasji) - jest pogoda ducha

Namiętność kojarzy nam się z seksualnością, ale przeciwstawienie temu pogody ducha powoduje, że musimy znaleźć inne wytłumaczenie. Namiętność to silne odczuwanie emocji, uczucie skierowane do jakiegoś zainteresowania, przywiązanie. Stąd dość prosty wniosek - Jedi nie mógł być przywiązany do nikogo ani do niczego. Dwa proste przykłady - związek Anakina Skywalkera do Padme - przywiązanie, a co za tym idzie, chęć ochrony ukochanej za wszelką cenę w dużym skrócie sprowadza wspomnianego Jedi na Ciemną Stronę. Drugi przykład - abstrakcyjny - Jedi, który miłuje się w doprowadzaniu swojego statku do perfekcji nie będzie w stanie poświęcić się dla celów misji ryzykując na przykład zniszczenie owego statku. Łączy go z nim przywiązanie, pasja, pewnego rodzaju hobby. Pogoda ducha tchnie w Jedi wolność, niezależność, lekkość, optymizm.

Nie ma chaosu - jest harmonia

Chaos, nieporządek, nieład... W każdej sferze życia Jedi nie miało być konfliktów, wojny opozycyjnych cech, prowadzacych do zdezorganizowania funkcjonowania. Miał być ład. Wszystko miało być na swoim miejscu - emocje i rozum, wolność i spokój, wiedza i siła, walka mieczem świetlnym i użytkowanie Mocy. Punktem porządkującym te rzeczy miała być medytacja, zaduma, wyciszenie.

Nie ma śmierci - jest Moc

Wreszcie dochodzimy do "clou" Kodeksu... Wreszcie jest mowa o Mocy... Śmierć w myśli filozofa Josefa Piepera, w myśli wielu z nas jest czymś granicznym, czymś na co nie mamy wpływu. "Śmierć to coś, co nas nie dotyczy, w co się nie angażujemy. Człowiek cały uczestniczy w śmierci." ("Śmierć i nieśmiertelność" - J. Pieper) Śmierć to skończoność, ograniczenie, coś negatywnego, w końcu coś, co powoduje rozpacz... Moc to było życie? Myślę, że można uznać taki wniosek. Moc to było coś wiecznego, będącego poza cielesnością istot żywych, a jednocześnie przenikającą wszystko siłą. W życiu Jedi miała być Moc nie tylko dlatego, że miał on z nią kontakt, wykorzystywał do walki. Przede wszystkim dlatego, że Moc skupiała w sobie wymienione wcześniej jakości, cechy. Dzięki "dołączeniu się" do Mocy Jedi wchodził w harmonię z całym wszechświatem, napełniał go spokój, pogoda ducha; Moc motywowała do rozwoju, wiedzy. 

Pięć sentencji Kodeksu mówi według mnie o jednej prostej zasadzie - Jedi nie mógł podlegać wpływowi z zewnątrz, wpływowi emocji, niewiedzy, namiętności, chaosu, śmierci. Musiał być ponad tym, by móc podejmować decyzje jak najbliższe dobru każdej istoty. Kodeks Jedi w takiej formie jest podobny starożytnej "ataraksji" - stanowi niewzruszoności, niezależności duchowej można powiedzieć. (cynizm, stoicyzm). Myślę, że ideał, który spełniałby w 100% Kodeks Jedi nie wprowadzałby zagrożenia w życie jednostki, lecz mógłby stanowić rzeczywistą, skuteczną pomoc. Czy do Kodeksu można wprowadzić taką sentencję jak: "Nie ma braków - jest siła", "Nie ma zła - jest dobro"? Myślę, że nie z tego powodu, że za "byciem dobrym" nie ma żadnej konkretnej treści. Życie w harmonii ze światem miało prowadzić do dobra - dobro było nie środkiem, a celem Jedi. Odpowiadając na pierwszą propozycję - Moc jest bezosobową siłą - to z niej Rycerze Jedi czerpali siły. Natomiast nie mogli czerpać wiedzy naukowej, intelektualnej - ją musieli w sobie rozwijać, dążyć do poznania wszystkich faktów danego zjawiska, sytuacji. Nie mogli liczyć, że Moc podsunie im definicję. Moc nie objawiała, była czymś do wykorzystania.

Tak wygląda krótka analiza Kodeksu Jedi. Czy był dobry? Uważam, że tak. W realiach gwiezdnowojennych, gdzie istniało coś takiego jak Moc Kodeks wskazywał Jedi dobrą drogą postępowania do doskonałości. Jednak oddajmy głos samym Jedi - myślę, że zasieją pewnego rodzaju w wątpliwość dobra wzoru życia Rycerzy Jedi.

"Romans - powiedziała sztywno Ahsoka - jest dopuszczalny. Jedi nie muszą...żyć w czystości. Tylko...unikać przywiązania." (Star Wars. Wojny Klonów - Żadnych Jeńców - Traviss - wersja z kolekcji książek Star Wars str. 59).

"Cóż, polityka. Jak pan może już zauważył, my nie jesteśmy jak inni Jedi. Pewne rzeczy, które praktykujemy, inni Jedi odrzucają jako ścieżkę prowadzącą na Ciemną Stronę. Zwykle trzymamy się na uboczu, więc kiedy się pojawiamy, możemy wywołać nieco zamieszania. (...) Poza tym pozwalamy Mistrzom mieć tylu padawanów, ilu uznają za stosowne"  - Mistrz Altis oraz Callista - członkowie odłączonej od Zakonu Jedi grupy. (Star Wars. Wojny Klonów - Żadnych Jeńców - Traviss - wersja z kolekcji książek Star Wars str. 99 - 100)

"Nie miałam matki ani ojca. Kiedy ukończyłam cztery lata, pierwszy raz dano mi do ręki broń. Nauczono mnie tłumić uczucia, a także szanować i słuchać moich mistrzów. Zachęcano, żebym obsesyjnie dążyła do doskonałości. Wiodłam życie, jakiego bym sama nie wybrała, ale nakazano mi tak żyć z powodu moich genów. W podobny sposób potraktowano także mężczyzn, którym mam wydawać rozkazy (przypis autora blogu - chodzi o klony). Obecnie jednak mam coś wspaniałego, na co sama się zdecydowałam. Nigdy nie pozwolę, żeby ktokolwiek odebrał mi dziecko, które noszę w łonie" - Jedi Etain Tur-Mukan (Star Wars. Potrójne zero - Traviss str. 350 - 351)

"Ja jestem Jedi, sir. A bycie Jedi to przeżycia w kontaktach z każdą żyjącą istotą, a nie filozofia ujmowana w abstrakcyjnych pojęciach. Nie jestem pewien, czy chciałbym być takim Jedi, jakimi chce nas widzieć Rada" - Jedi Bardan Jusik (Star Wars. Prawdziwe barwy - Traviss str.376)

Gdy weźmiemy pod uwagę te słowa Kodeks Jedi, życie Jedi i ich moralność nie będzie już tak oczywiście dobra... Zwłaszcza, że w "starym" kanonie - Luke zakładając Nowy Zakon Jedi pozwala na istnienie małżeństw... :)

Rozważania na ten temat już w styczniu. Wiele zostało jeszcze do powiedzenia... Nie przegapcie! Komentujcie! Każda perspektywa może wznieść coś konstruktywnego, nowego do tematu!

niedziela, 3 grudnia 2017

"Tarkin" - James Luceno (R)

Powtórzę się , ale dla dobra lektury myślę, że warto. James Luceno to niezawodny pisarz jeśli chodzi o kanon Star Wars! Książka „Tarkin” rysuje portret psychologiczny Wilhuffa Tarkina i opowiada wiele wydarzeń z jego punktu widzenia, z jego życia, o których nie mieliśmy dotychczas pojęcia. W filmach mogliśmy oglądać Wielkiego Moffa tylko na podstawie tego, co robił. Książka pokazuje nam dlaczego „to” robił. Genialny umysł, strateg, polityk i jak mówi tekst na okładce książki „Prawa Ręka
Imperatora”. Poczynię tu pewną uwagę – Tarkin, czy też okryty w Imperium tajemnicą Wielki Admirał Thrawn to prawe ręki Imperatora – wojskowe można powiedzieć. Fani „starego” kanonu pamiętają za pewne lewą rękę Imperatora – rękę związaną z użytkownikami Mocy – sławną Marę Jade… Nie zagłębiając się w te kwestie po prostu polecę każdemu, kto ma możliwość przeczytanie takich książek jak „Posłuszeństwo” bądź „Ręka Sprawiedliwości” opowiadających o Marze lub Trylogię Thrawna. Pozycję Luceno czyta się bardzo przyjemnie. Jest to pojedyncza, zamknięta historia – w sam raz na jesienno – zimowe, długie wieczory.

Od strony technicznej książka jest wydana w „nowym” stylu, gdyż została wydrukowana spod szyldu
Wydawnictwa Uroboros w Polsce. Ma nieco większy rozmiar niż te „amberowskie” pozycje, lekko
wypukłe napisy tytułu oraz skrzydełka. Jest podzielona na zatytułowane rozdziały (co nie jest takie
oczywiste w kanonie lektur Star Wars).

Ocena: 7 – dobra, porządna książka!

Recenzja książki: Star Wars. Tarkin – James Luceno, przekład Marcin Mortka, Warszawa
2015, Wydanie I, Wydawnictwo Uroboros, 336 stron.

Prawa Ręka Imperatora czy "Lewa" Ręka Sprawiedliwości...

...czyli recenzja książki "Tarkin" Jamesa Luceno już dziś na blogu!