czwartek, 29 marca 2018

Rozpiska na kwiecień! Co nowego?

Witajcie! Kolejny miesiąc za pasem, więc czas na rozpiskę. Z powodu Niedzieli Zmartwychwstania w tę niedzielę nic nie wstawię, natomiast od drugiej niedzieli w kwietniu regularnie będą pojawiać się posty!

8 kwietnia - niedziela - Recenzja "Oszukani", "Fatalny Sojusz", "Zagłada" - trzech pozostałych do zrecenzowania książek The Old Republic (!)

12 kwietnia - Filozoficzny Czwartek - Kim jest bohater gwiezdnowojenny? - rozważania słów admirała Yularena, dowódcy floty Republiki z książki "Wojny Klonów" w oparciu o teksty filozoficznych autorów.


15 kwietnia - niedziela - Streszczenie "Oszukanych"

22 kwietnia - niedziela - Streszczenie "Fatalnego Sojuszu"

29 kwietnia - niedziela - Streszczenie "Zagłady"

Macie jakieś życzenia na miesiąc maj co do recenzowanych/streszczanych książek lub artykułów filozoficznych? Chodzą Wam po głowie ciekawe zagadnienia, ciężkie problemy do rozwiązania? Komentujcie! Do usłyszenia w następnym poście ;)

niedziela, 25 marca 2018

"Revan" - Drew Karpyshyn (S)

Revan ma sen o burzy na planecie, której nie może sobie przypomnieć. Lord Scourge przybywa na Dromund Kaas. Tuż przed wejściem do fortecy Darth Nyriss została zaatakowana przez najemników. Wygrywa. Revan i T3-M4 przybywają do kantyny, w której jest również Canderous Ordo. Revan mówi mu o śnie i prosi, by udał się do Mandalorian i wyciągnął jak najwięcej informacji na ten temat. Sechel, służący Nyriss i Scourge włamują się do fabryki droidów. Sechel pobiera informacje, a Sith broni przed robotami. Gdy już nie może walczyć, Sechel wyłącza zasilanie i roboty padają bez mocy, a dwójka może uciec. Revan przybywa do Świątyni Jedi i czyta informacje nt. Wygnanej Jedi, Meetry Surik. Wdaje się w sprzeczkę z Atris. Ordo wraca i mówi Revanowi, że Mandalorianie szukają maski Mandalore'a. Revan żegna się ze swoją żoną, Bastilą, która jest w ciąży, i wraz z Canderousem leci na Rekkiad. Scourge z oddziałem Nyriss atakuje i niszczy budynek separatystów, którzy zlecili atak na Nyriss. Revan i Ordo lądują na śnieżnej planecie i dołączają do klanu Ordo. Wszyscy się cieszą oprócz przywódczyni Veeli, która jest żoną Canderousa. Scourge podszywając się pod separatystów umawia się na spotkanie z Darth Xendrixem, członkiem Mrocznej Rady, który zdradza Sithów. Po jego przybyciu, Scourge pokonuje Sitha. Klan Ordo z polecenia Revana przenosi obóz. Maska jest bowiem ukryta w "Bliźniaczej Włóczni". Dochodzi do pojedynku. Veela i kilku Mandalorian umiera, a Canderous za zgodą Revana bierze maskę i zostaje Mandalorem. Revan leci na Nathemę, bo czuje, że Republice grozi niebezpieczeństwo. Z kolei Nyriss zabiera Scourge'a na Nathemę, by pokazać mu okrucieństwo Imperatora, który jest nieśmiertelny przez rytuał. Rytuał polegał na wyciągnięciu całego życia z Nathemy. Nie ma tam ani Mocy, ani życia. Odlatując widzą statek. Atakują go i przechwytują. Na jego pokładzie jest Revan. T3-M4 długo wraca do Bastili. Po drodze spotyka Meetrę. Revan jest torturowany, lecz nic nie zdradza. Zaczyna rozmowy ze Scourgem zarzucając przynętę. Lord Sith wie, że Revan mówi prawdę. Omawia plan z Wygnaną Jedi. Zawiadamia o spisku członków Mrocznej Rady Imperatora, którzy tego samego dnia zostają zabici. Scourge pomaga uciec dwójce Jedi i przygotowuje atak na Imperatora. Gdy już z nim walczą, Revan zostaje pokonany. Chce walczyć dalej, ale Scourge zdradza ich, zabija Meetrę. Revan jest torturowany przez Imperatora. Jedi w chwilach nieuwagi Sitha zakrada się do jego umysłu. Stanowi tak silny mur, że udaje mu się osiągnąć cel - odroczył atak Sithów na Republikę na 300 lat. Dzieci Revana i Bastili oraz ich syna żyją bezpiecznie. 

Streszczenie książki: Star Wars. Revan - Drew Karpyshyn, przeł. J. Śmiałek, G. Ciecieląg, A. Jagiełowicz, Warszawa 2012r., Wydanie I, Wydawnictwo Amber.  

czwartek, 22 marca 2018

"Cefalonowie - istoty poza czasem?" (F)

Dziś mam zamiar dokonać głębokiej analizy zachowań, cech, stanów które przejawiają Cefalonowie. W tytule postawiłem pytanie, czy można uznać tę rasę za istoty „poza czasem”. Czy na pewno takie są? I na jakiej podstawie? I co najważniejsze – jaki to ma związek z filozofią? Gdy czytałem trylogię Noce Coruscant nie zwróciłem na tę rasę większej uwagi. Po lekturze „Ostatniego Jedi”, gdy już byłem na studiach, mój filozoficzny zmysł od razu wyczuł materiał do dobrych, a przynajmniej długich i wcale nie łatwych rozmyślań nad problemem tego, czy istota żywa może istnieć w czasie będąc poza czasem… [Dla uniknięcia niejasności. Filozofia zajmuje się według mnie tym, co związane z człowiekiem, jego życiem, celami życia, dobrem, złem, wolnością, poznaniem, a w dalszej kolejności jako skutkami tego rodzaju zagadnień - nad społeczeństwem, polityką, logiką, a w jeszcze dalszej kolejności, bardziej hobbistycznie i przy pomocy uzyskanych już metod poznawczych na problemy skomplikowane (wymienione dopiero co zagadnienia do łatwych również nie należą), a także intuicyjnie niepomocne w życiu. To znaczy – filozof pochyla się nad tym, co dla nas najważniejsze, ale może również oddawać się z powodu pasji zastanawianiu się na przykład: czy Cefalon może żyć w świecie będąc poza czasem. Rozwiązanie tego problemu (o ile jest możliwe) nikomu nie polepszy jakości życia, ale stanowi pewnego rodzaju intelektualne siłowanie się, ukazanie drogi do możliwego wyjaśnienia.
Do rzeczy! Kim są ci tajemniczy Cefalonowie? Dowiadujemy się o tym z książek Aleja Cieni (str. 101,246) oraz Ostatni Jedi (str.19,103,158,324). Mało jest o nich powiedziane; rasa ta nie ma nawet swojego miejsca w Bibliotece Ossus, co jedynie potwierdza, że dla nie-filozofów Cefalonowie są rasą jak każda inna. Cefalon to istota, która żyje w bańce z metanem, wygląda „jak melon z plamkami”, ma jeden centralny mózg, który spaja wszelkie informacje i kilka półautonomicznych mózgów, które mają poszczególne zadania w odczytywaniu rzeczywistości. Jest przedstawicielem „rozszerzonej inteligencji”. Podobno potrafi osiągać dziesięć różnych stanów emocjonalnych, a tylko trzy z nich są podobne do ludzkich. Co najbardziej nas interesuje – jest istotą czterowymiarową, czyli „widzi” czas tak jak my widzimy przestrzeń. Wikipedia podsuwa nam rozumienie czterowymiarowości jako traktowania przeszłości, teraźniejszości i przyszłości jako jednakowo realnych. Cefalonowie wypowiadają się w trzech czasach, ponieważ nie są w stanie rozróżnić, czy wydarzenie, które opisują wydarzyło się, dzieje się właśnie czy dopiero się wydarzy. Takie sformułowania charakteryzujące omawiane stworzenia padają w książkach: Nie mogą objąć każdego wydarzenia, ale wiedzą wystarczająco dużo na temat bliskiej przyszłości, żeby móc przewidywać ją z niepokojącą dokładnością. Czas był dla Cefalona dość elastyczną substancją. Nawet Jedi nie potrafili do końca zrozumieć ich stosunku do czasu.
W dodatku – byli połączeni z istotami swojej rasy Mocą. Jakie z tym mamy problemy? Otóż w refleksji nad zjawiskiem czterowymiarowości Cefalonów przeszkadza nam intuicja czy po prostu nasze postrzeganie świata przez pryzmat m.in. czasu. Dla Cefalonów nie ma tego, co było. Rozumiem, że odnosi się to też do nich samych – to znaczy, że istoty te nie są nieśmiertelne. Powiedziałbym w tym miejscu, że postawiony w tytule wyraz „poza” zmieniłbym na „ponad”. Słowo „poza” sugeruje, że czas ich nie dotyczy, że są nieśmiertelne, nie starzeją się itd. Nie mamy informacji na ten temat w książkach, ale wydaje mi się, że czterowymiarowość odnosi się do aspektu poznawczego Cefalonów. Rodzą się i umierają i w tym zakresie życia wiedzą wszystko zanim do danego momentu dożyją. Cóż… trudny dziś temat do wyrażenia w słowach.
Rozumiem to tak – Cefalon jak się rodzi to z racji ilości mózgów ma świadomość, co dokładnie się wydarzyło przy narodzinach, a także postrzega kilka najbliższych chwil wprzód. Gdy się rozwija biologicznie, rozwijają się też jego mózgi, połączenie z Mocą i obszar zasięgu tego, co widzi z przeszłości i co widzi w przyszłości się rozszerza. Gdy Cefalon dochodzi do intelektualnej dorosłości ma pełny widok na to, co się wydarzyło i na to, co się wydarzy w jego życiu, a także dość dużej liczby znanych mu osób. Przy czym nie wie czy to, co widzi się wydarzyło lub wydarzy. Tę część rozumiem następująco – Cefalon bytując w świecie cały czas „widzi film” który opowiada o rzeczywistości, o losach poszczególnych osób, przedmiotów. Dowiaduje się o tym dzięki a. mózgom b. Mocy c. wiedzy innych przedstawicieli swojej rasy (byli połączeni przez Moc, przypominam) Cefalon nie jest jednak w stanie powiedzieć, czy to, że widział postrzelenie jakiejś osoby już nastąpiło czy dopiero nastąpi. Cefalon nie wie, czy „ten fragment filmu” jest zapiskiem historycznym czy też obawą przed tym, co się może wydarzyć. Zwłaszcza, że uważam, iż taki film zawiera kilka rozwiązań, ponieważ Cefalon może ostrzegać inne rasy, więc widzi pewne "skrzyżowania" na drogach życia konkretnych istot. Nie wie jednak, która z wersji filmu jest prawdziwa – ta w której bohater pójdzie w prawo, w lewo czy środkiem. Stąd to, co mówi Cefalon zamiast ostrzeżenia co do czasów przyszłych może być często powtórzeniem czegoś nieistotnego, co się już wydarzyło w przeszłości. Jeszcze inny obraz, który by pomógł nam to zrozumieć. Powiedzmy, że oglądamy film na temat jakiejś wojny na Marsie. I wiemy, że Marsjanie przez tysiąc lat (od powiedzmy roku 1 do roku 1000) posługiwali się tymi samymi technologiami, rzeczami, słowami itd. My znajdujemy się w połowie tego czasu, w roku 500. I teraz pytanie – czy ta wojna się wydarzyła, dzieje, czy dopiero się wydarzy. Widzimy jak ktoś wychyla się z bunkra i zostaje trafiony pociskiem. Czy mogę go ostrzec, żeby tak i tak nie postępował, czy on już umarł. To jest jeden problem z czterowymiarowością [zakładając, że dobrze rozumiem ich „pojmowanie czasu”;)] Skomplikujmy rzecz jeszcze bardziej! Według mojej teorii Cefalonowie mają problem z rzeczywistością. Poznają świat dzięki pewnej ilości mózgów, ale skoro czas zlewa się im w jedno, to na przykładzie stołu, który pierwotnie był brązowy, ale po 10 latach został pomalowany na żółto, łatwo przedstawić ten problem.. Dla nas to jest jasne – BYŁ brązowy, a JEST żółty. Ale jeśli Cefalon nie rozróżnia trzech czasów to nie wie, czy najpierw stół był żółty, a później brązowy, czy na odwrót. Ma dwa przedstawienia tego samego stołu jako żółtego i jako brązowego. Nie jest w stanie powiedzieć co było najpierw. Dalej, problemy już na samym gruncie filozofii. Najbardziej klarowny problem jaki według mnie się wysuwa w stosunku do tajemniczej rasy to ontologia. Pomijając już trudność w określeniu statusu bytu tego rodzaju istot – jednym z współcześnie rozważanych zagadnień jest problem identyczności tożsamości osobowej człowieka. Co stanowi o tym, że „ja” sprzed roku to ten sam „ja” co teraz, a także będę tym samym „ja” za rok. Omówię kilka aspektów, które to zagadnienie ze sobą niesie oraz kilka rozwiązań. 1. Stany psychiczne decydują o identyczności mojej tożsamości. – A co, gdy ktoś traci poczucie siebie/wspomnienia z przeszłości w wyniku traumatycznych wydarzeń, choroby? Albo łagodniej – co gdy ktoś dogłębnie zmienia się, swój charakter, swoją osobowość? 2. Mózg stanowi o tym, że „ja” to „ja”. Można dokonać konstruktu myślowego, gdy na przykład 51% mojego mózgu zostaje przeszczepionych do 49% drugiej osoby. Jak zarysować różnicę, czy „ja” to nadal „ja” czy to już ktoś inny? 3. Dusza jest warunkiem istnienia identyczności tożsamości osobowej – taki pogląd przyjmuje część osób. Ciało może się zmienić, mózg również, stany psychiczne, emocjonalne, wspomnienia, ale dusza pozostaje duszą tego samego człowieka. Które rozwiązanie jest dobre, nie będę udzielał odpowiedzi. Chcę jedynie zauważyć, że u Cefalona ta problematyka zostaje powiększona, ponieważ nie można argumentować w ogóle na rzecz, że istnieje możliwość nie bycia tą samą osobą z przeszłości, w teraźniejszości i w przyszłości. To znaczy – Cefalon jest tą samą osobą – to by zakładało istnienie ponad czasem – dorosłość jest końcem możliwości zmiany swojego charakteru dla Cefalona, ponieważ wie co się wydarzyło, wydarzy itd., więc nie zmienia się pod wpływem tego, co dopiero pozna albo o czym zapomni, bo on to już wszystko widzi, nie wiedząc, że to się wydarzy/dzieje się/wydarzyło. Wow! Dalej, poza ontologią, antropologia filozoficzna również sprawiałaby filozofowi problemem (chociaż inaczej by się nazywała ta dziedzina…: P). Czy można mówić na przykład o celach życia Cefalona, który Mocą może sięgnąć intuicyjnie, niecelowo, nie mając świadomości, że patrzy w przyszłość, co go spotka. Myślę, że do pewnego stopnia Cefalonowie nie popełniają błędów, ponieważ widzą, jakie zachowanie do czego prowadzi. Błąd w ich zachowaniu może powstać jedynie w sytuacji, gdy skrzyżowanie postępowań różnych osób krzyżuje się na tyle sposobów, że nie ma klarownie przedstawionego jednego sposoby postępowania oznaczonego tabliczką „dobry”. A za pewne zdarza się to często. Skracając moją wypowiedź, przeskoczmy dalej – moralność – czy Cefalon może czynić coś dobrego, skoro widzi coś co kiedyś zrobił dobrego, ale nie wie, że to było kiedyś. Myślę, że mózgi muszą intuicyjnie nakierowywać Cefalona, że powinien właśnie to coś zrobić, żeby sprawdził się film, który ogląda/oglądał/będzie oglądać. W przeciwnym razie Cefalon nie mógłby nic robić, co ma kontakt z rzeczywistością, ponieważ nie byłby w stanie określić czasu danego czynu. I podobnie z Jaxem Pavanem – Cefalon nie wie, czy mężczyzna, który przyszedł po radę już był u niego, jest, czy będzie. Cefalon prosi jednak o wezwanie Pavana i udziela mu pewnych wskazówek. Są one jednak mocno niezrozumiałe z powodów, które wcześniej przytaczałem. Wydaje mi się, jeśli cały czas dobrze rozumuję, że logika byłaby dziedziną filozofii, w której Cefalonowie odnosiliby największe sukcesy, a także epistemologia, z zastrzeżeniem, że mówimy o prawdzie rzeczy ogólnej, a nie czasowej. Zapytanie Cefalona czy bitwa pod Oliwą wydarzyła się w 1627 roku byłoby karkołomne. Również etyka z umiejętnością przewidywania byłaby dobrze rozwinięta u Cefalonów – zwłaszcza konsekwencjalizm.
Wniosek jaki dotychczas stworzyłem jest następujący - Cefalonowie to istoty ponad czasem (w aspekcie poznawczym), ale należącym do świata rozpatrywanego czasowo (choć nie ma na temat ich śmiertelności/nieśmiertelności) żadnych wzmianek.

Cóż…tyle na dzisiaj luźnych myśli. Będę jeszcze wracał do Cefalonów, rozwijał, zmieniał koncepcję za pewne. Mam świadomość tego, że praca nie jest analitycznie klarowna, ale będę nad tym pracował, bo problem jest bardzo ciekawy. Żywię głęboką nadzieję, że na najbliższym zjeździe fanów Star Wars będzie mi dane o nich mówić, o ile będzie przynajmniej kilka wykładów na „normalne tematy”. Ciężko bowiem organizować zlot, na których byłby wykład o Cefalonach – istotach opisanych w dwóch książkach kanonu Legend, a nie byłoby czegoś klasycznego. Zapraszam do dyskusji – nawet nie tyle o problemie Cefalonów, co rozumieniu czterowymiarowości, o tym, czy ja dobrze podchodzę do tego skomplikowanego intelektualnie problemu, jakie Wy macie przemyślenia… ;) Chętnie dookreślę, jeśli coś jest niezrozumiałe! Gorąco pozdrawiam! 

Praca na podstawie:

Star Wars. Noce Coruscant II: Aleja Cieni - Michael Reaves, przeł. Anna Hikiert, Warszawa 2009r., Wydanie I, Wydawnictwo Amber.
Star Wars. Ostatni Jedi - Reaves & Bohnhoff, przeł. B. Niedziński, A. Hikiert, Warszawa 2016r., Wydanie III, Wydawnictwo Amber.


niedziela, 18 marca 2018

"Revan" - Drew Karpyshyn (R)

Kolejna recenzja "starwarsowego" autora, jakim jest Drew Karpyshyn, którego styl pisania mi osobiście bardzo odpowiada. Revan - najpierw Jedi, później Sith, a teraz ponownie Jedi, ale z wybrakowanymi wspomnieniami. Ma sny dotyczące jego przeszłości. Rusza więc by odkryć, jakie zagrożenie czai się na Republikę na Zewnętrznych Rubieżach. A jest to zło bardzo potężne... Narracja prowadzona jest za równo od strony Revana, jak jego wrogów, kimkolwiek oni są...  ;) Poznajemy ich plany oraz intrygi, stąd obraz jaki kreuje autor jest pełny. Książka jest ciekawa, dobrze się ją czyta, a najbardziej porwało mnie w niej jej zakończenie... Oczywiście, to tylko urywek całej historii Revana, jednak warto się z nią zapoznać, bo Revan "byle jakim" Sithem nie był. Jego postać jest tak samo ważna na tle historii Galaktyki jak Bane'a, Plagueisa, Sidiousa czy Vadera. Ponadto, aby dogłębnie poznać jego historię, przeżyć te wydarzenia, które go spotykały można sięgnąć po grę "The Old Republic" bądź "Knights of the Old Republic". Podobnie jak w przypadku historii "Moc Wyzwolona" jest to miłe udogodnienie w poznawaniu świata Gwiezdnych Wojen! :) 

Od strony technicznej książka jest wydana na podstawie wspominanej już gry komputerowej. Okładka przedstawia Revana z zielonym mieczem świetlnym, w jego charakterystycznym stroju i masce na twarzy. Wydawnictwo, u którego można było kupić książkę to Amber. 

Z serii The Old Republic uważam tę książkę za najlepszą, stąd:

Ocena: 8 

Recenzja książki: Star Wars. Revan - Drew Karpyshyn, przeł. J. Śmiałek, G. Ciecieląg, A. Jagiełowicz, Warszawa 2012r., Wydanie I, Wydawnictwo Amber. 

niedziela, 11 marca 2018

"Dziedzic Jedi" - Kevin Hearne (S)


Luke Skywalker poznaje pilotkę „Pustynnego Klejnotu” Nakari Kelen, pilotkę pięknego jachtu, na którym młody Jedi ma odbyć najbliższą misję. Leci na Llanic, gdzie w przestrzeni kosmicznej myśliwce TIE atakowały akurat statek Kupohan. Luke ich uratował i poleciał na Rodię zanim nadciągnęły posiłki Imperium. Klan Chekko, który był przeciwny Imperium, przedstawia farmerowi z Tatooine katalog broni, jakie są w stanie zaoferować Rebelii. Wraz z Rodianką Soonto udaje się na grób zmarłego Jedi (również rasy Rodian), skąd zabiera miecz świetlny. Po powrocie do floty od Leii i Ackbara dostaje kolejną misję – ma odbić przetrzymywaną przez szturmowców kryptolożkę Drusil Bephorin z Denona i dostarczyć na Omereth. Była to osoba bardzo cenna dla Rebelii w tamtym czasie, ponieważ była w stanie łamać wiele szyfrów imperialnych. „Pustynny Klejnot” aby wypełnić tę misję potrzebował większego uzbrojenia. Dlatego Luke i Nakari lecą wypełnić misję ojca Nakari – Fayeta Kelen. Dzięki tej przysłudze liczą na wsparcie pieniężne, a co za tym idzie – dozbrojenie jachtu. Lecą na nieodkrytą jeszcze planetę Fex, gdzie wcześniej zaginęły dwa zespoły badawcze Fayeta. Walczą z praktycznie niewidzialnymi czaszkowkrętaczami, które są stworzeniami nieodkrytymi w Galaktyce. Oczyszczają opuszczony statek poprzedniego zespołu i wracają do Fayeta. Otrzymują pieniądze. Stamtąd lecą na Rodię. Zyskują nowoczesne bronie dzięki czemu mogą zająć się planowaniem odbicia kryptolożki. W oczekiwaniu na łącznika, który miał w tym pomóc – na Kupohankę Sakhet – Luke ćwiczy poruszanie nitki makaronu Mocą. Ma problemy z wyznaczeniem sobie odpowiedniego kierunku rozwoju umiejętności Jedi. Za sprawą motywacji Nakari udaje mu się poruszyć makaron. Sakhet rozwożąc jedzenie po planecie pokazuje dwójce bohaterów miejsce spaceru kryptolożki.  Udaje im się za pierwszym razem osiągnąć cel – Luke odbija kryptolożkę i zapoznaje z nią po kupohańsku – to znaczy rozwiązując równania matematyczne przy powitaniu. Uciekają z planety mimo blokady, wykonując serię skoków nadprzestrzennych. W pewnym momencie zostają zaatakowani przez statki prawdopodobnie łowców nagród, którzy wiedzą o nagrodzę za złapanie Nakari i Luke’a. Ponownie uciekają. Nakari obdarza Luke’a pocałunkiem. Ich relacja się coraz bardziej rozwija. Po chwili zostają wyrwani z nadprzestrzeni przez Immobilizera. Luke niszczy jego projektor grawitacji, a także samego krążownika. Lecą do układu Kupoh i tam wykorzystują fakt, że Luke ochronił przy Llanicu statek kupohański. Azzur Nessin, znajomy Sakhet, podejmuje się napraw „Pustynnego Klejnotu”. Luke i Nakari śledzą jego mechaników – czy aby na pewno któryś z nich nie dał znać Imperium o miejscu ich pobytu. Zatrzymują w związku z tym jednego z nich – Birkhita, a także Gotala – Barriska Favvina, który miał potwierdzić z ramienia Imperialnego Biura Bezpieczeństwa zgłoszenie jednego z mechaników Azzura. Sam Azzur zostaje w pewnym momencie zastrzelony. Trójka ucieka z Kupoh w kierunku nieznanych szlaków nadprzestrzennych. Kurs wyznacza kryptolożka. Ostatecznie docierają do Omereth, gdzie czekają na nich kolejni łowcy nagród. Nie do końca naprawiony statek nie jest w stanie nawiązać walki z wrogimi jednostkami. Twardo lądują na najbliższej wysepce i toczą walkę z łowcami nagród na lądzie. Gdy zostało dwóch Nakari została trafiona odłamkiem z granatnika i umarła… Luke pokonuje resztę. Kryptolożka spotyka się ze swoją rodziną i zgadza się na wspieranie Rebelii swoimi umiejętnościami.  

Streszczenie książki: Star Wars. Dziedzic Jedi - Kevin Hearne, przeł. A. Hikiert, Warszawa 2016r., Wydanie I, Grupa Wydawnicza Foksal, 320 str.

niedziela, 4 marca 2018

"Dziedzic Jedi" - Kevin Hearne (R)

„Zniszczenie potężnej Gwiazdy Śmierci uczyniło Luke’a Skywalkera nie tylko bohaterem Rebelii, ale też cennym sojusznikiem w jej walce z Imperium Galaktycznym. Chociaż długa droga dzieli go jeszcze od zgłębienia tajników Mocy, to jego zdolności jako pilota są nieocenione. Zdaniem przywódcy Sojuszu – Lei Organy i admirała Ackbara – nikt lepiej niż on nie nadaje się do przeprowadzenia śmiałej misji ratunkowej, kluczowej dla walki Rebelii o wolność. Błyskotliwa kryptograf, znana ze swoich zdolności do łamania nawet najbardziej zaawansowanych szyfrów, jest przetrzymywana przez imperialnych agentów, chcących wykorzystać jej niezwykły talent do celów Imperium. Jednak jej sercu bliższe są idee przyświecające rebeliantom – jest więc skłonna im pomóc… w zamian za szansę na połączenie się ze swoją rodziną. Okazja do uzyskania decydującej przewagi nad Imperium jest zbyt cenna, by ją przepuścić. Aby ten cel osiągnąć, rebelianci muszą wykorzystać element zaskoczenia. I tak oto Luke i jego wierny astromech R2D2 przesiadają się zza sterów wysłużonego X-winga na pokład smukłego kosmicznego jachtu, pilotowanego przez śmiałą Nakari Kelen, córkę potentata biotechnologicznego, mającą z Imperium własne porachunki”.
…tak brzmi opis powieści na „skrzydełkach” okładki książki. Cóż… jakie mam wrażenia po lekturze? Historia ciekawa, pokazująca czas między zniszczeniem jednej a drugiej Gwiazdy Śmierci, kiedy Luke nie był ani farmerem z Tatooine ani wprawionym Mistrzem Jedi. Pokazuje wiele gryzących go w tym czasie wątpliwości, wahań. Śledzimy pierwsze sukcesy, a także porażki w posługiwaniu się Mocą. Co jest największym atutem powieści według mnie? Narracja pierwszoosobowa. Nieczęsto spotyka się ją w książkach, a w przypadku Luke’a jest o wiele bardziej możliwa do odtworzenia niż w przypadku na przykład Hana, którego psychika jest na tyle nietuzinkowa i skomplikowana, że lepiej czytać o jego dziejach z perspektywy trzecioosobowej. Nie tracimy wtedy czaru błyskotliwych zachowań znanego w całej galaktyce przemytnika. Co do samego „Dziedzica Jedi” wracając – prosta, ciekawa historia, ale według mnie nie jest pozycją obowiązkową dla fanów Star Wars. Nic odkrywczego do kanonu nie wnosi (nie mówię, że każda książka ma coś ważnego wnosić) i jest zwykłą (o ile Luke w ogóle miewał takie sytuacje w życiu) misją, którą Skywalker miał wypełnić. Od tak, zapis tego, co podczas niej czuł, jak przeżywał spotkania z innymi osobami/rasami.

Ocena: 5,5/10

Recenzja książki: Star Wars. Dziedzic Jedi - Kevin Hearne, przeł. A. Hikiert, Warszawa 2016r., Wydanie I, Grupa Wydawnicza Foksal, 320 str.