Jak już wspominałem w jednym z
postów… „The Last Jedi” (nazywany później „TLJ”) widziałem w piątek wieczorem.
To było ekscytujące wydarzenie – pójść na Star Warsy do kina, czytać „lecące”
na ekranie napisy, widzieć jak wiele osób przyszło na film… Jednak w tej
recenzji skupię się raczej na minusach, rzeczach, które mi się nie podobały – a
była ich zdecydowana większość. Film oceniłem na filmwebie na „6”, choć nie wiem,
czy to nie zawyżona ocena. Jako film akcji jest na pewno dobry – większości
ludzi będzie się podobać – produkcja disneyowska/hollywoodzka można powiedzieć.
Czuć to w tym filmie. A nie czuć, nie można się doszukać mistycyzmu Mocy, magii
Star Wars. To już nie to, co znamy z sześciu epizodów lub Łotra 1. Przebudzenie
Mocy (TFA) oraz TLJ to po prostu filmy akcji, których akcja dzieje się w
Galaktyce. [Będą spoliery!]
Pierwsze pół filmu było
tragiczne…było mi przykro i zastanawiałem się tylko „co oni zrobili ze Star
Wars, w jakim kierunku to idzie…”. Druga część była lepsza dzięki licznym
zwrotom akcji, łamaniu niektórych stereotypów. Jednak nie uratowało to filmu
według mnie. Dobrze… Przechodzę do konkretów. Wątek humorystyczny – ciekawy,
potrzebny, ale przesadnie zrobiony. Scena, na którą wszyscy fani czekali – Rey
podaje miecz Lukeowi i co? Serio? Wyrzuca go, a na sali kinowej śmiech…
Rozumiem, że mógł mieć „wylane” na prośbę Rey, ale można to lepiej przedstawić.
„Płynące” napisy jak i również kilka momentów filmu to kalka „Imperium
Kontratakuje” oraz „Powrotu Jedi” (m.in. walka na planecie, która przypomina
Hoth z tą różnicą, że zamiast śniegu mamy sól, uczennica wielkiego mistrza nie
kończy szkolenia i leci walczyć ze złym, wrogiem itd.)
Taktyka dowodzącego wojskami
Snoke’a generała Huxa jest żałosna nawet ze względów logicznych. Rozumiem, że
Ruch Oporu był nieliczącą się siłą i nie musieli być przesadnie ostrożni, ale
jednak… Hux wychodzi z nadprzestrzeni
swoją główną bronią na czele, a dopiero za nią lecą Gwiezdne Niszczyciele,
które tak naprawdę są po nic. A gdyby tak odwrócić kolejność generale Hux?
Najpierw statki pełniące funkcję ochrony, a dopiero potem specjalne działo?
Kolejna rzecz, która bardzo mi
się nie podoba w przypadku całej trylogii, choć tego na 100% nie mogę być
pewny. Sprawa rządów Snoke’a, przejęcia władzy itd. Imperator Palpatine wykorzystał
tysiącletnią tradycję Sithów działających w ukryciu, poszerzających sieć
znajomości w całej Galaktyce. Został senatorem, kanclerzem. Dowódcy wojskowi go
„uznali”. Z zewnątrz wszystko wyglądało bardzo legalnie. Naturalnie
przekształcił Republikę na Imperium, dowódcy Republiki stali się dowódcami
Imperium, Jedi zdradzili i zostali zabici, a zastąpił ich Vader. I co więcej –
Palpatine miał pod sobą geniuszy – Tarkin, Thrawn, Isaard, Mara Jade, sam Vader
– to nie idioci. Przypatrzmy się teraz Najwyższemu Porządkowi. Snoke przejmuje
władzę, bo za pewne a. wybił każdego innego, kto chciał rządzić b. miał Moc
c.był silny W moich oczach Snoke bardzo dużo traci, bo jest przykładem
klasycznego przejęcia władzy z samej racji, że jest kimś złym i ma niecne
plany, a nie dlatego, że jest geniuszem i stworzył i przeprowadził misterny
plan… Co więcej Snoke był kreowany na potężnego, mrocznego władcę – przecież w
TFA nie widzieliśmy go „na żywo” tylko przez hologram. A nie wyczuł tego, co
robił Kylo… Wiem, wiem. Palpatine też nie wyczuł, co planuje zrobić Vader. Ale
raczej każdy się ze mną zgodzi, że tu zachodzi istotna różnica między Vaderem,
który widzi cierpiącego syna, a Kylo, który po prostu wpadł na pomysł przejęcia
władzy, zabicia swojej historii, a w rezultacie Snoke’a. Wracając do
rozpoczętego wątku – nie mamy u Snoke’a takich geniuszy jak u Palpatine’a –
Hux? Kylo?...
Dwie „mowy” w trakcie toczących
się bitw – nie podobało mi się to. Admirał Holdo mówiąca w środku bitwy co
dalej czynić – z jednej strony jest zrozumiała, ale mogłoby to trwać krócej. W
końcu byli atakowani… To samo między Leią i Lukiem. Wiem, nie widzieli się
bardzo długo, ale mogli to zrobić schludniej, bardziej podkreślając wagę
sytuacji, a nie, że mi przyszło do głowy, że tylko kawy im brakuje do dobrej
pogadanki.
W walkach kosmicznych brakowało
mi większej roli tarcz/osłon w statkach. Zdecydowana większość strzałów
kończyła się zniszczeniem jakiejś części statku. Johnson miał dobrą koncepcję
ze związkiem przez Moc Kylo i Rey. Nie zarzucam, że było to złe, ale trochę
gryzło się ze sobą takie swobodne rozmawianie „dobrej” ze „złym”. Poza Rey
większość bohaterów jest potraktowana po łepkach – brak głębszych przeżyć,
emocji – przeważa pokazanie bohaterów w czasie jakiejś akcji, a to nie mówi
zbyt dużo o ich portrecie psychologicznym lub osobowym. C3PO, R2D2, Chewie
tylko zaznaczeni, że istnieją w tym filmie. Rose i to co robi w filmie zupełnie
niepotrzebne – chyba że pociągną ją bardziej w IX epizodzie. Scena ratowania
życia Finnowi taka znikąd..
400 osób tworzących Rebelię
(tudzież Ruch Oporu)? Seriously? Około 12 osób na sam koniec?... Nie mówiąc o
tym, że nie wiem, jak chcą poprowadzić IX epizod bez głównych autorytetów dobra
i zła (Luke i Snoke), zwłaszcza, że Najwyższy Porządek jest silny i ogromny, a
RO tworzy 12 osób. W czasach Imperium Galaktycznego Sojusz Rebeliantów był
liczącą się siłą, zagrożeniem dla władzy i stabilności Palpatine’a. Na taki 12
osobowy ruch Palpatine nie zwróciłby uwagi. Okay, jest w nim Leia oraz
użytkowniczka Mocy (która nauczyła się władać Mocą w trzy lekcje), ale to
jednak mała siła. Można mi zarzucić, że Przebudzenie Mocy nie podobało mi się,
bo było podobne do Nowej Nadziei, a podczas tej recenzji porównuję wszystko z
TLJ do starej trylogii… I tak i nie. Nie chcę dostać tego samego – pokazuję
tylko, że wtedy Lucas miał wszystko przemyślane, logiczne… Po prostu. Tego nie
trzeba było tłumaczyć, filmy Lucasa tłumaczyły się same za siebie – obecnie,
żeby udowodnić, że TLJ był dobry ludzie z zewnątrz muszą go tłumaczyć… Mają do
tego prawo i nie mówię, że jeśli mi się film nie podobał to był zły. Każdy ma
prawo do swojego zdania.
Fajnie, że po połowie filmu
pokazali w końcu potęgę Luke’a taką jaka była w książkach EU. Wreszcie można
było dostać ciarek, ale to był tylko jeden moment, jedna scena pośród
nieudacznictwa, a że umarł…hmm… To Leię powinni uśmiercić, a Luke mógłby stać
się głównym orędownikiem dobra. Rola Luke’a była tak tragiczna, że Mark Hamil
zrezygnował i musieli uśmiercić postać……………? Dla mnie przekonywujące :D
Dwie ostatnie wady… - latająca
Leia to był w ogóle kosmos jeśli chodzi o fantazję reżysera. Moc jest nieobliczalna,
ale nie pokazujmy tego jak jakieś objawienie…
I wątek Yody, który jednym zdaniem oświeca Luke’a. „Aha, zielony kolego,
czyli to tak? No popatrz, nie pomyślałem nad tym” Luke jako jedyny dziedzic
mądrości Jedi (tej ustnej) zostaje włączony do Mocy. Z „dobrych” użytkowników Mocy
zostaje Rey, która nie ma bladego pojęcia o Zakonie Jedi, efektach ich badań,
tradycji itd. włada Mocą dzięki 3 lekcjom, nie ma nawet swojego stylu walki
mieczem. Trylogia zmierza do uśmiercenia Jedi oraz Sithów. Ale skoro to konik i
Star Wars i Disney’a to trochę jak strzał w kolano… Nie będę tu snuć teorii co
może być w IX epizodzie, bo co będzie w IX epizodzie dowiemy się w kinach.
Natomiast na koniec dodam, że
bardzo podobał mi się wątek trzech chłopców/niewolników, których ktoś a la
Watoo odsyła do domu. Chłopiec przyciąga miotłę… Świadome i piękne nawiązanie
do młodego Skywalkera.
Miał być wątek filozoficzny…Po tak długiej recenzji nie będę kolejnych kilku
stron poświęcać rozważaniom. Zaznaczę tylko problem, który będę starać się
wyjaśnić już w styczniu (rozpiska na styczeń już niedługo). Skąd jest Moc, czym
jest Moc, jaka jest jej natura? Czy Moc można przyrównać do bytu
nadprzyrodzonego, bóstwa? Czy można ugiąć ją do własnych celów, czy trzeba się
w nią wsłuchać? Kto ją lepiej rozumiał – Jedi czy Sithowie? Czy Moc była
rozumna/racjonalna? Czy użytkownicy Mocy byli skazani na przeznaczenie (tudzież
determinizm)? Takie problemy można wyłuskać z rozmów między Rey a Lukiem…Kilka
pytań dopowiedziałem, ale jest to niezwykle ciekawa tematyka – epistemologiczno
– ontologiczna. Z tej tradycji filozoficznej będę czerpać tworząc tekst
dotyczący tego problemu.
A Wam? Film się podobał? Jakie były jego dobre, a jakie
złe strony? Zapraszam do dyskusji!
Pozwolę się z tobą nie zgodzić. Wiem, ten film posiada olbrzymie wady i masę dziur logicznych - ale chyba nie było aż tak tragicznie?
OdpowiedzUsuń[cytat]Rey podaje miecz Lukeowi i co? Serio? Wyrzuca go, a na sali kinowej śmiech… Rozumiem, że mógł mieć „wylane” na prośbę Rey, ale można to lepiej przedstawić.
A co, miał machnąć szabelką i polecieć uratować galaktykę? "Nie zaszyłem się na tym odludziu bez powodu".
[cytat]W moich oczach Snoke bardzo dużo traci, bo jest przykładem klasycznego przejęcia władzy z samej racji, że jest kimś złym i ma niecne plany, a nie dlatego, że jest geniuszem i stworzył i przeprowadził misterny plan…
Tego akurat nie wiemy. W "Więzach Krwi" jest opisane powstanie Najwyższego Porządku - co jeśli Snoke "wspomógł" centrystów?
[cytat]Około 12 osób na sam koniec?...
Rebelia na samym początku, też jakaś bardzo ogromna nie była... ale fakt, to już drugi epizod trylogii i nie mam pojęcia jak Abrams z tego wybrnie. Z drugiej strony jednak, w filmie wspomniani są ich sojusznicy, którzy jednak nie mogli przylecieć. Nadzieja?
Taktyka dowodzącego wojskami Snoke’a generała Huxa jest żałosna nawet ze względów logicznych. Rozumiem, że Ruch Oporu był nieliczącą się siłą i nie musieli być przesadnie ostrożni, ale jednak… Hux wychodzi z nadprzestrzeni swoją główną bronią na czele, a dopiero za nią lecą Gwiezdne Niszczyciele, które tak naprawdę są po nic. A gdyby tak odwrócić kolejność generale Hux? Najpierw statki pełniące funkcję ochrony, a dopiero potem specjalne działo?
O, i tutaj przyznam ci rację. Nic dziwnego że Snoke musiał wytrzeć Huxem podłogę. Brudna była.
[cytat]Mają do tego prawo i nie mówię, że jeśli mi się film nie podobał to był zły. Każdy ma prawo do swojego zdania.
I właśnie to jest piękne. Odmienność zdań powoduję dyskusję, a dyskusja prowadzi do interesujących wniosków. Chyba nawet się do niej włączę - oto moja recenzja: http://star-wars-blog.wex.pl/news.php?id=58
Niech moc będzie z tobą!
Star Wars Blog
Dziękuję za Twój komentarz, Twoje przemyślenia na temat filmu! Co do Więzów Krwi przyznaję, że książkę mam na półce, ale jest cały czas w kolejce do przeczytania...bardzo mnie zaciekawiłeś tym, co mogę w niej znaleźć! Liczę, że rozjaśni wiele kwestii co do Snoke'a i samej "nowej" trylogii. Obecnie czytam "Dziedzic Jedi". Odnosząc się jeszcze do przekazania miecza Lukeowi - możliwe, że osądziłem tę scenę zbyt pochopnie. Wydawało mi się, że dla Luke'a jest to przede wszystkim wartość sentymentalna związana z walką z ojcem, jego powrotem na "dobrą" stronę. Oczywiście później miecz był dla Luke'a świadectwem porażki jego akademii. Niemniej jednak to wyjście z wyrzuceniem go za siebie było dla mnie mało satysfakcjonujące. Masz rację co do dyskusji i płynących z niej wniosków - jeśli ktoś potrafi kulturalnie rozmawiać, dyskutować, jest otwarty na nowe perspektywy to jest to bardzo pożyteczne zjawisko. Inaczej ma się sprawa gdy ktoś obstaje przy swoim zdaniu, a inne postrzega jako złe, jako zagrożenie...
UsuńNiech Moc będzie z Tobą!