czwartek, 21 czerwca 2018

"Kontrowersje Mocy - co z filozoficznego punktu widzenia jest możliwe?" - (F)

Dzisiaj bardzo ciekawy temat - zagadnienia, nad którymi większość z nas chociaż pobieżnie kiedyś się zastanawiała - jak mógł się urodzić bez ojca Anakin Skywalker? Czy jest możliwa nieśmiertelność? A także - alchemia ciała oraz transfer esencji życiowej. O tym poczytacie dzisiaj podczas Filozoficznego Czwartku. Zaczynamy! 

Dzieci poczęte przez Moc (Anakin)

Kontekst sytuacji każdy z nas zna, ale dla przypomnienia przytoczę go. Gdy Qui-Gon odkrył midichloriany u Anakina, chłopca z Tatooine spytał jego matkę - Shmi, o ojca chłopca. Shmi odpowiada, że Anakin nie miał ojca, że sama go urodziła, wychowała. Jedi wysuwa twierdzenie, że Anakin jest Wybrańcem, że zrodziła go Moc. Jak to musiało przebiegać i czy jest filozoficznie możliwie poczęcie bez posiadania ojca? Mamy trzy drogi:

1) Najmniej prawdopodobna (według mnie) teoria "spiskowa", w myśl której Darth Plagueis - mistrz Dartha Sidiousa - badając midichloriany, eksperymentując z nimi spowodował, że w innym miejscu w Galaktyce narodził się Anakin. To rozwiązanie przypominałoby w pewien sposób prawo karmy. Plagueis eksperymentował w jednym miejscu, co spowodowało narodzenie Anakina "z Mocy", upust midichlorianów w innym miejscu. Jest to teza poparta domysłami, spekulacjami, słabymi argumentami. Według mnie odpada.

2) Anakin narodził się z Woli Mocy dzięki midichlorianom według prawa - ta propozycja twierdziłaby, że Moc jako bezosobowa siła podlega pewnym prawom działania w galaktyce (np. dążenia do równowagi w Mocy istot, które są na Moc wrażliwe), więc Moc musiała powołać do życia w tym momencie Anakina. Problem z tym rozwiązaniem jest następujący - mamy tylko jeden przykład dziecka narodzonego z Mocy (przynajmniej tyle ja znam). Nie jest to prawo, które obowiązuje w Galaktyce, tylko wyjątek, więc drugie rozwiązanie również odpada. 

3) Anakin narodził się z Woli Mocy dzięki midichlorianom według ,,chcenia" Mocy - Moc jako bezosobowa siła, ale jednocześnie doskonała Wola, doskonały Rozum potrafi przewidzieć, rozeznać sytuację, w której potrzebny jest Wybraniec, ktoś, kto zaprowadzi równowagę w Mocy, ponieważ do istoty Mocy należy własnie ta równowaga. Moc ,,widzi" i ,,chce" powołać Dziecko Mocy do życia, więc, z racji bycia doskonałą Wolą przekuwa chcenie w konkretny czyn; ma władzę nad materią, więc ją uformowuje. Podobnie na gruncie chrześcijaństwa C.S. Lewis (autor Opowieści z Narnii) broni Wcielenia Chrystusa, mówiąc, że Bóg nie łamie praw tylko wprowadza w łono dziewicy doskonałe dziecko i wtedy prawa świata już działają - ciąża trwa 9 miesięcy, rodzi się dziecko itd. Tutaj miałoby być podobnie - chcenie powoduje, że pojawia się zarodek i rozwija się już dalej według ,,zwykłych" praw przyrody. Nie chcę przez ten przykład pokazać, że Anakin to jakiś Mesjasz, absolutnie nie. Chodzi mi o analogię, że chcenie bytu doskonałego czy doskonałej Woli przeradza się w konkrety w świecie rzeczywistym. Ogólnie w świecie istnieje prawo, które mówi, że nie może powstać coś z niczego, a także, że powiedzmy X nie może być wyjaśnieniem przyczyny X, czyli siebie. Nie można powiedzieć, że X powstał z powodu istnienia X, bo to błędne koło. Natomiast twierdzenie, że doskonała Wola chciała Dziecka Mocy, więc to się stało, omija te problemy i jest możliwe powstanie czegoś (w tym przypadku Anakina) z niczego (to znaczy: bez udziału ojca). Niesie to kolejne dwa problemy natury filozoficznej - etyczne. Życie Anakina podlegało determinizmowi. Jeśli przyznamy, że ,,widzimisię" Woli Mocy zdecydowało się go narodzić, to nie urodził się z powodu chcenia matki i ojca tylko, żeby na przykład zaprowadzić równowagę w Mocy. Jednak o ile samo przyjście na świat Anakina i jego misja Wybrańca były przez Moc zaplanowane, to tego samego nie można już powiedzieć na temat lądowania statku Królowej Naboo na Tatooine i zabranie Anakina na Coruscant. Nawet doskonała Wola nie może przewidzieć przyszłości w taki sposób, by wiedzieć coś, co się dopiero stanie, ponieważ jest to logicznie niemożliwe, a także to, co się dopiero stanie nie istnieje jako fakt, który Wola Mocy może poznać. (Uff... zawiła ta pierwsza część artykułu...) Z determinizmem częściowym można się zgodzić, ale automatycznie generuje to problem instrumentalizacji osoby, życia - Anakina. Cel uświęca środki w skrócie. Anakin pojawia się, by spełnić konkretny cel (choć sam o tym nie wie), ponieważ nieprawdopodobne wydaje się, by Moc bez powodu chciała stworzyć Dziecko Mocy. Od tak, dla zabawy. Ponadto, Moc niejako wiedziała, że stawia Anakina w rodzinie czy bardziej - u boku kobiety/niewolnik. Nawet jeśli Shmi była dobrą osobą, a raczej była, to nie była w stanie zapewnić Anakinowi pełni warunków rozwojowych, więc u podstaw narodzenia się Dziecka Mocy u tej kobiety było cierpienie chłopca, ale jednocześnie pewne wyzwolenie i nadanie sensu życiu matki. Czemu Moc nie zdecydowała się na jakąś spokojną alderaańską rodzinę dla Anakina? Za pewne trzeba to wytłumaczyć tajemnicą i niezgłębionymi tajnikami Mocy... Anakin jest instrumentem, którym po prostu Moc się posługuje. Wszystkie te terminy są dość nieprecyzyjne, ponieważ Moc jest bezosobowa, a muszę się wypowiadać w jej imieniu jak w imieniu osoby, która może coś robić, działać, być podmiotem. Co do całości tych rozważań raczej wszyscy podchodziliby sceptycznie w Galaktyce - dziecko zrodzone z Mocy? ,,Pewnie Shmi nie była świadoma mężczyzny" - tak by argumentowano. Sceptycyzm nie przeszkadza jednak w stwierdzeniu, że biorąc pod uwagę istnienie Mocy w Galaktyce jest możliwe na gruncie filozofii narodzenie się kogoś takiego jak Anakin. 

Alchemia ciała (Lanoree Brock)

O tym zagadnieniu większość nie ma pojęcia. Ta zdolność zostaje opisana w książce "Świt Jedi. W nicość", której akcja toczy się ponad 25 tyś. lat przed Nową Nadzieją. Je'daii używali Ashli i Boganu w swoim życiu - zachowywali równowagę między Jasną i Ciemną Stroną Mocy. Głowna bohaterka Lanoree Brock jest ranna - ma w brzuchu dziurę wielkości ludzkiej pięści. Alchemia ciała, którą ona ma opanowane, polega na tym, że dzięki Mocy i fragmencie swojego organizmu - DNA, krwi, buduje się ,,z niczego" ciało, które nie ma osobowości, umysłu, duszy, ale żyje. Gdy powstaje cały organizm krew krąży po ciele itd., ale jest to ,,tylko" żywe ciało, nie osoba. ,,To wielka, niebezpieczna siła i wymaga absolutnej równowagi" - poucza Lanoree jej Mistrzyni. Dzięki stworzeniu tego ciała Lanoree może "zakleić" (korzystając w dalszym ciągu z Mocy) swoją ranę/dziurę. Filozoficznie jest to możliwe, ponieważ Lanoree cały czas pozostała sobą. Gdyby przeszczepiła całe ciało poza głową, wtedy można by się dłużej zastanawiać, czy Lanoree to cały czas ta sama Lanoree, czy to raczej osoba, której ciało w większości przyjęła Lanoree. Głównym problemem filozoficznym jest zagadnienie etycznej dopuszczalności transplantacji. O ile nie ma żadnego kłopotu z oddaniem krwi, to samo stworzenie żyjącego osobnika homo sapiens i przeszczep na przykład oka może być już moralnie napiętnowany przez bioetyków. Wiąże się to w naszym świecie z: prawnym sformułowaniem dostępności narządów, utylitarystycznym (użytecznym, użytecznościowym) podejściem do ciała, komercjalizacją ludzkiego ciała, rywalizacją o narządy, neokanibalizmem, rozumieniem zadania medycyny. Rzuca się w oczy, że prawie żaden z wymienionych problemów etycznych transplantacji nie dotyczy naszego starwarsowego przykładu, gdzie Lanoree z niczego stworzyła ciało, z którego skorzystała, by siebie uleczyć. To natomiast wiąże się z poprzednią częścią - skoro jest coś takiego jak Moc, która dzięki chceniu może uformować dowolny fragment materii, to jest możliwa alchemia ciała.

Rytuał transferu esencji (Darth Bane)

Zdolność, zjawisko, które może więcej z nas kojarzy niż alchemię ciała. Dotyczy to końcowych stron trzeciej części trylogii losów Dartha Bane'a, na których tytułowy bohater toczy ostateczną walkę ze swoją uczennicą - Darth Zannah. Gdy nic mu już nie zostaje to używa rytuału transferu esencji życiowej, czyli dosłownie przelania swojej osobowości w ciało swojej uczennicy. Gdy zaczyna rytuał jego ciało zostaje spopielone, a on sam ma świadomość/porusza się jako duch/Bane próbując przelać esencję w ciało Zannah. Trzy problemy zdołałem wydobyć z tej ,,kontrowersji Mocy": gdzie był Bane, gdy jego ciało zostało spalone, a on jednak ,,istniał", ,,żył". W naszym świecie ontologicznie taki przypadek byłby niemożliwy. Jedność osobową zapewnia wiele czynników i nie jest możliwe, by ktoś był sobą, przez chwilę, żeby w czasowym świecie go nie było, a potem znowu był. Osoba w śpiączce istnieje w świecie, nie znika z niego dzięki ciału. W Galaktyce Star Wars rytuał transferu esencji byłby możliwy z powodu - po raz kolejny - Mocy. Moc byłaby tym "bankiem", "przechowalnią", w której Bane się znalazł po usunięciu swojego ciała i próbie wtargnięcia do ciała Zannah. Drugi kłopot, który tylko napomknę, żeby nie wzbudzać kontrowersyjnej dyskusji, to raczej do zastanowienia się - Bane pojawiłby się jako mężczyzna w ciele kobiety. Trzeci problem stricte filozoficzny, a nie gwiezdnowojenny - konstrukt myślowy Hilarego Putnama, amerykańskiego filozofa. Mówił on, że może nie jest tak jak wszyscy uważają - może jesteśmy mózgami w naczyniach i widzimy jedynie iluzję rzeczywistości, rzeczywistość jako taka, drzewa, morza, góry nie istnieje. Łączy się to ponownie z problemem identyczności, jedności tożsamości człowieka na przestrzeni życia. Co miałoby stanowić o tym, że Bane to Bane, skoro nie ma ciała, a istnieje tylko w Mocy? Albo że przelał osobowość, coś, czego naukowo nie sposób udowodnić do ciała innej osoby. 

Nieśmiertelność

Imperator Vitiate, Darth Plagueis, Yoda. Niektórzy z nich, ale też w niewymienionych byli istotami długowiecznymi, inni szukali sposobu na nieśmiertelność. Inni byliby nieśmiertelni gdyby nie wrogowie, którzy zdążyli ich zabić... Czy nieśmiertelność jest filozoficznie możliwa? Przyznam się, że to czwarte, ostatnie zagadnienie jakie dzisiaj podejmę jest tylko prologiem, początkiem, wprowadzeniem do rozważań na ten temat. O nieśmiertelności pisał Josef Pieper i myślę, że warto temu poświęcić osobny artykuł. Może pojawi się w lipcu...? Zobaczymy. Dzisiaj parę refleksji na rozbudzenie apetytu. Nieśmiertelność ma co najmniej dwojakie znaczenie. Pierwsze - nieśmiertelność jako niepodleganie śmierci z powodu starości, czyli ciągłe życie. Drugie - niepodleganie w ogóle śmierci, nawet jak się odetnie danej, nieśmiertelnej osobie głowę to powinna ona dalej żyć. Istnieje też wieczność - ciągłe życie tu i teraz, nieskończoność można powiedzieć. A także bezczasowość  jako niepodleganie czasowi, czemuś przemijalnemu. Imperator Vitiate nieśmiertelny w sensie ciągle żyjący, nie podlegający starości miał filozoficzne prawo istnieć. Jest możliwe, żeby byt przygodny, czyli taki, który istnieje, ale może też nie istnieć, że taki byt istnieje zawsze. Od kiedy powstał czas i przestrzeń byt przygodny z powodu warunków jakie sobie stworzył istnieje zawsze, mimo że nie jest bytem koniecznym, który musi istnieć na mocy konieczności wpisanej w jego istotę. To na razie tyle...  Co Wy na to? Komentarze! ;)   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz