czwartek, 17 maja 2018

"Czy gwiezdnowojenną Moc można utożsamiać z Bogiem?" (F)

Cóż to za pytanie!? 

Nawiązania do Kościoła katolickiego w Narnii Lewisa czy w Śródziemiu Tolkiena są raczej naturalnie wyczuwane u odbiorców, czytelników....ale bardzo mało osób, o ile w ogóle ktokolwiek zdobył się na zasugerowanie, że w Star Wars mogą być jakieś wątki religijne....motywy chrześcijańskie....albo....dobre sobie....Bóg jako Moc? To na razie szkic mojej pracy, ale część potencjału już w sobie zawiera.. ;) Zapraszam do lektury! 

Bóg osobowy, katolicki a Moc

Zacznijmy od najbardziej znanej naszej kulturze formy bytu absolutnego, czyli od Boga katolickiego. Dla przypomnienia - Bóg katolicki to właśnie konkretna Osoba, z którą można wejść w relację miłości, przyjaźni, to Ojciec, który dba o swoje dzieci, który stworzył dobry świat, który Jest. Czy takie cechy ma Moc? Nie! A przynajmniej nie wszystkie i nie w takim rozumieniu jak "u Boga". Po pierwsze Moc nie jest osobą. Czym jest napiszę na koniec... Nie rozmawia się z nią, można medytować nad nią, poznawać, rozwijać w sobie, zbliżać do jedności z nią, były ruchy, które czciły Moc ale nigdy nie będzie ona osobą, z którą można pogadać, którą można spytać o radę (poza wskazówkami w Mocy takimi jak intuicja). Bogu katolickiemu przypisuje się takie przymioty, cechy jak wszechpotęga, doskonałość - na gruncie konkretnych przykładów można łatwo obalić hipotezę, że Moc jest bogiem potężnym, doskonałym. Po pierwsze, przypadek isalamirów - stworzeń, które roztaczały wokół siebie teren, w którym Moc po prostu nie działała. Dla bytu, który stworzył świat i może go kontrolować coś takiego jest niemożliwe, nielogicznie. (Oczywiście, na gruncie katolicyzmu Bóg nie może zmusić do czegoś człowieka, więc wolna wola również jest terenem, na którym Bóg nie działa przymusowo, jednak jest to raczej kolejny stopień doskonałości stworzeń przez Niego powołanych do życia, a nie bariera, która przynależy do świata przyrody). Ponieważ jeśli bóstwo jest wszechpotężne to nie ma czegoś potężniejszego od niego, a isalamir byłby właśnie taką barierą dla działania Mocy/bóstwa. Moc nie ma ograniczeń jeśli chodzi o rozwój w konkretnym użytkowniku Mocy, ale ma ograniczenia natury praktycznej - m.in. isalamiry. Bóg katolicki nie może stworzyć czegoś silniejszego, większego od Niego Samego, ponieważ coś takiego logicznie nie istnieje. Po drugie, Imperator Vitiate [uwaga spoilery] znany z serii The Old Republic, który żył 1500 lat mógłby być bardziej postrzegany za bóstwo niż Moc. Nakłonił, wykorzystał, zmusił Moc do tego, by żyć przez tak długi czas. Moc pełni tu rolę podrzędną, co jest nie do pogodzenia na gruncie ontologicznym (metafizycznym - na gruncie pytań o istnienie) z definicją Boga katolickiego. Boga nie da się dzięki własnej potędze nagiąć do swoich celów, jakkolwiek komicznie to brzmi... Przykładów wykorzystania Mocy do własnych celów mamy w Starym Kanonie na pęczki (Darth Plagueis, Abeloth), więc wszechpotęga sama w sobie odpada. Odpada też osobowość. Doskonałość, dobroć - spójrzmy na Sithów, którzy interpretują Moc w taki sposób, że najczęściej nie mają barier przed zabijaniem, wykorzystywaniem... Jeżeli przyjmiemy, że Bóg jest doskonały, a co za tym idzie doskonale dobry to nie potrafilibyśmy wytłumaczyć dlaczego Moc pozwala na "korzystanie z siebie" Sithom. Moc nie stawia jednego celu wszystkim - zbawienia (owszem, zjednoczenie z Mocą jest pewnego rodzaju podobieństwem do religii, ale bardziej z racji istnienia czegokolwiek po śmierci użytkowników Mocy niż z racji wolnego działania Mocy, by doprowadzić do "zbawienia" swoich wyznawców, wybranych - Moc pisze różne scenariusze, których nie można przyrównać do starania się o szczęście, dobro ogólnie pojęte) Stanowczo nie....Moc nie jest bogiem osobowym. 

Bóg filozofów a Moc

Bóg filozofów w dużym skrócie to byt absolutny, który jest pozbawiony przymiotów osobowych; który jest między innymi hipotezą wyjaśniającą początek świata; to pierwszy poruszyciel, sprawca życia; byt konieczny, który nie jest osobą. Tutaj jest większe pole podobieństwa między Mocą a bogiem filozofów. Moc "była" przy powstawaniu wszechświata (według mojej tezy przedstawionej w artykule na temat Kilików, a także o zastosowaniu teorii ewolucji Darwina do świata Star Wars), kształtowała świat poprzez "ręce" Architektów, Jedynych, a Ci poprzez "ręce" Kilików. Czy była początkiem zaistnienia świata? Tego nie wiemy. Jeśli Bóg filozofów nie wyznacza wartości moralnych, według których istoty żywe/rozumne powinny żyć to zgadza się również ze słowami Mace'a Windu na temat Mocy. "Nie chodzi o dobro i zło - lecz o fundamentalną naturę Mocy. Jedi nie są moralistami. To powszechne, ale mylne mniemanie. Jesteśmy zdecydowanymi pragmatykami. Jedi jest altruistą nie tylko dlatego, że to jest dobre, raczej dlatego, że to bezpieczne. Korzystanie z Mocy dla zaspokojenia osobistych potrzeb jest natomiast niebezpieczne. Moc czynienia dobra staje się tylko mocą. Nagą siłą. Celem samym w sobie. To forma szaleństwa, na które Jedi są szczególnie wrażliwi" (Punkt Przełomu, refleksje Mace'a Windu, str.125) W podobnym tonie wypowiada się przedstawiciel opozycyjnej grupy - Darth Bane: "Powinniśmy zrozumieć, że tylko głupcy zabijają dl sadystycznej przyjemności, bez powodu, potrzeby czy celu" (Zasada Dwóch, str. 33) Kontrargumentem dla tej hipotezy mogłoby być stwierdzenie, że o ile pierwszy poruszyciel, Demiurg platoński w jakiś sposób dali początek światu, to Moc również działa i ma realny wpływ na to,  co się w gwiezdnowojennym świecie dzieje. Kluczowym dla uznania Mocy za "boga filozoficznego" jest cofnięcie się do samego początku świata, tego jak powstał, a z powodu braku pewnych informacji na ten temat możemy jedynie spekulować, że jest duże pole podobieństwa boga filozofów do tego, czym jest Moc, jak się przejawia. 

A co w takim razie z przechodzeniem z Jasnej na Ciemną bądź z Ciemnej na Jasną Stronę Mocy? Skoro to drogi do zjednoczenia z Mocą, a nie moralny styl życia to jak się ma to do na przykład Revana, który był Jedi, stał się Sithem i na powrót został Jedi? Może w takim razie....

Moc jako manicheizm 
- Dobra Moc i Zła Moc - dobry bóg i zły bóg -

Kolejne krótkie przypomnienie - manicheizm mówił, że w świecie ścierają się ze sobą siły dobra i zła, które są sobie równe pod względem siły. To znaczy: Bóg katolicki nie ma odpowiednika zła - jest z góry na wygranej sytuacji. Szatan to byt anielski, na równi z na przykład Archaniołami, a nie na równi Bogu. Manicheizm mówiłby coś innego - dobry bóg toczy walkę ze złym bogiem. Więc skoro historia Galaktyki opiera się w większości na walce Sithów, Mrocznych Jedi z Jedi to może Moc można rozumieć rozdzielnie - jest Moc, która tworzy, ta dobra, ta związana z życiem i ta Moc, która niszczy, ta zła, związana ze śmiercią. I tak i nie - tutaj znów można się odbić od tego, że Moc nie jest osobą. Jeśli cofniemy się bardzo głęboko w przeszłość, do roku 25793 przed Bitwą o Yavin poznamy rozwiązanie, które łączyło w sobie aspekt Jasnej i Ciemnej Strony Mocy (Ashla i Bogan)[Świt Jedi. W nicość]. Przed projekcją "Ostatniego Jedi" wielu fanów sugerowało, że Luke Skywalker miałby być Szarym Jedi - łączyć w sobie elementy Jedi i Sithów. Nie ma więc na przestrzeni historii Galaktyki zero - jedynkowego podziału na dobro i zło. Zakon Altisa, Ciemni Jedi, Zaginione Plemię, Zasada Dwóch - istniało wiele grup, które różnie interpretowało to, czym jest Moc. Przez to mam pewne opory, aby uznać Moc i jej aspekty za przejaw manicheizmu. Rozważmy jeszcze krótko rozwiązanie, które proponuje nam starożytny filozof grecki - Empedokles z Akragas. Według niego sześć elementów jest odpowiedzialnych za powstawanie i rozwój świata - cztery elementy bierne - żywioły - woda, ogień, powietrze, ziemia, oraz dwa elementy czynne - miłość i nienawiść. Raz dominuje miłość wprowadzając harmonię, a raz rządzi nienawiść dając chaos. Nie przypomina Wam to czegoś...? Ashla i Bogan, które wykorzystują materię do kształtowania losów świata Problem jest taki sam jak w manicheizmie - nie ma tylko tych dobrych - Jedi oraz tych złych - Sithów. Są też grupy pośrednie, które miały znaczący, choć nie tak wielki wpływ na to, co się działo w Galaktyce.  Żeby nie snuć domysłów, spekulacji w nieskończoność to spójrzmy na definicję.... 

Czym jest Moc? 

"Moc to energia żywych istot - zaczęła Lumiya. - Łączysz się z nią, z jej przepływami i odpływami, dzięki energii, jaką wytwarza twoje żywe ciało. Nie ma wielkiego znaczenia, jeżeli masz jeden czy drugi mechaniczny zamiennik... w rodzaju implantu czy sztucznej stopy, ale jeżeli ktoś chce zostać prawdziwym mistrzem Mocy, wszystko jedno, Jasnej czy Ciemnej Strony, powinien być istotą po większej części organiczną. Ja nią nie jestem, a to oznacza, że nigdy nie opanuję największych, najistotniejszych aspektów potęgi Mocy"  (Dziedzictwo Mocy I: Zdrada, str.426). Moc to energia - to raczej jasne po obejrzeniu chociażby jednego filmu z kanonu Gwiezdnych Wojen. Sama nazwa "Moc" ma konotacje związane z energią, z jakąś siłą. Stąd tak bardzo nietrafne jest powiedzenie o Mocy jak o bogu osobowym. Manicheizm i rozwiązanie Empedoklesa raczej też odpadają, ponieważ Moc jest jedna, ale ma dwa aspekty, może nawet więcej, zależne od rozumienia, od drogi jaką obiorą konkretnie użytkownicy Mocy. Bóg filozofów - tutaj można więcej polemizować, szukać płaszczyzny porównawczej....  Nie mamy jednak wystarczająco wielu informacji na temat Mocy, by mieć pewność, że deficnicja boga filozofów pasuje do definicji Mocy. Proponowałbym pozostać przy stanowisku uznającym Moc za coś jeszcze innego - nie Boga osobowego, nie boga filozofów, nie przejaw manicheizmu, lecz po prostu Star Warsową Moc - energię żywych istot.

A Wy co sądzicie? ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz