czwartek, 8 lutego 2018

Kodeks Sithów - zło czy tylko pozór? - analiza (F)

Spokój to kłamstwo, jest tylko pasja. 
To sformułowanie rozpoczyna Kodeks Sithów. Jest to jedyny tak oczywisty antagonizm w stosunku do Kodeksu Jedi (https://filozofiastarwars.blogspot.com/2017/12/czy-kodeks-jedi-by-dobry-f.html). Jedi mówią, że nie ma emocji - jest spokój oraz, że nie ma pasji - jest pogoda ducha. Można zatem zastanowić się, czy sam Kodeks mówi, że Jedi i Sithowie muszą być wrogami. Nie muszą być wrogami jednak przez "konflikt interesów" nimi prawie zawsze są (wyjątek m.in. współpraca Luke'a i Dartha Krayta w Przeznaczeniu Jedi). Ciemna Strona Mocy/bycie Sithem nie musiało wcale oznaczać, że dana osoba jest zła. Lumiya mówi o tym w książce Dziedzictwo Mocy I o Imperatorze Palpatine: "Dla osiągnięcia własnych celów wybrał Ceimną Stronę, ale był słaby i na tyle pokręcony, że pozwolił jej się zdeprawować" (str. 426). Pierwszy wers Kodeksu uważam, że należy interpretować jako swobodę w strumieniu przeżyć, intensywności wrażeń, dynamiczność "pasji", a nie opanowanie i statyczność spokoju. Spokój to kłamstwo - każda istota podlega emocjom, różnego rodzaju doświadczeniom, więc zamiast je blokować, trzeba wykorzystać. Liczyła się impulsywność. 

Dzięki pasji, osiągam siłę
Od drugiego wersu zaczyna się ciąg przyczynowo - skutkowy, pewnego rodzaju stopniowanie: pasja daje siłę, siła daje potęgę, potęga daje zwycięstwo, które uwalnia. Kodeks Sithów ma więc nieco inną naturę niż Kodeks Jedi - według mnie jest jaśniejszą instrukcją postępowania. Pasja, namiętność, impulsywność daje siłę, a nie spokój. To nie musi przeczyć kontroli - znani i silni Sithowie byli mistrzami w opanowaniu mimo posługiwania się namiętnościami. 

Dzięki sile, osiągam potęgę
Siła wiązała się z potęgą jako taką. Nie dotyczyła ochrony słabszych czy ogólnie bycia strażnikiem. Wiązała się z indywidualnością - JA osiągam siłę, a co za tym idzie, staję się potężniejszy. To jest mój, indywidualny rozwój, niejako walka o przetrwanie, o czym mówi następny wers Kodeksu Sithów. 

Dzięki potędze, osiągam zwycięstwo
Kolejny wers z jasnym przekazem - zwycięstwo, przetrwanie można osiągnąć nie dzięki szczęściu, fartowi, czy niewzruszoności, a dzięki pracy nad sobą, walce, wzrostowi siły, potęgi. Osoba potężna może zwyciężać. Niekoniecznie harmonia - tak jak u Jedi, lecz dostosowanie się do sytuacji - jeśli potrzebny jest gniew, jeśli gniew sam się pojawia, to trzeba go przekształcić w siłę, zapanować nad nim, wykorzystać, stać się potężnym, zwyciężyć. 

Dzięki zwycięstwu zrywam łańcuchy. Moc mnie wyzwoli.
Dwa ostatnie wersy rozważę razem, ponieważ najmocniej łączą się ze sobą. Pasja, siła, potęga i zwycięstwo dają rezultat - zerwanie łańcuchów, wyzwolenie. Moc wyzwala w tym momencie - od czego? Od przyziemności, materialności, od śmiertelności? Na pewno. Wydaje mi się, że również od przegranej, od jakichkolwiek ograniczeń. Moc jest ponad tym wszystkim, więc Sith, który do tego momentu doszedł, również jest ponad tym. Ostatni wers "Moc mnie wyzwoli" jest według mnie bardzo podobny do ostatniego wersu Kodeksu Jedi "Nie ma śmierci, jest Moc". To uzasadniłoby hipotezę, którą postawiłem na początku, którą odnajdujemy w niektórych książkach - Ciemna Strona wcale nie musi być zła (choć w 99% jest). Ciemna Strona według teorii to droga prowadząca do doskonałego poznania Mocy. Punktem stycznym obu Kodeksów, obu dróg - Jasnej i Ciemnej - jest własnie doskonałe poznanie Mocy, wyzwolenie się z ograniczeń. To kontrowersyjna teza...Co Wy na to?? ;) Komentujcie! Odpowiadając na pytanie postawione w tytule postu - z teoretycznego punktu widzenia Kodeks Sithów to pozór zła, ponieważ zakłada przede wszystkim doskonalenie się w użytkowaniu Mocy, a nie zabijanie dla zabijania. Jednak w praktyce - używając Kodeksu Sithów jako oparcia dla "niecnych" zachowań jest zły w mocnym znaczeniu. 

1 komentarz:

  1. Być może nawiązanie na zasadzie skojarzenia, aczkolwiek... problem z interpretacją Kodeksu Sithów jako nakłaniającego do zła jest tym samym co zadziałało w przypadku powszechnego pojmowania filozofii Friedricha Nietzschego. To, iż naziści dokonali rażącego przeinaczenia koncepcji nadczłowieka (w oryginale: siła w głównie w wymiarze psychicznym; pogardzanie samym sobą, - nie innymi; wezwanie do szeroko pojętego rozwoju) raczej mało kogo już interesuje. Furtkę do takich operacji na autorytecie Nietzschego stanowi to, jak wiele wieloznaczności pozostaje w jego słowach, gdy jednocześnie wyrażał się w sposób radykalny i bardzo ostry... Jeszcze tylko ogólna refleksja, że może jednak nie tak przypadkowo dobrałam przykład tej filozofii. Sithow zestawilabym z odpowiednikiem typu dionizyjskiego według Nietzschego, a Jedi apollinskiego (a na pewno już w mniemaniu Sithow ;) ) jeżeli można tu nawiązać do jakiejś filozofii. Nie wszystko z Nietzschego pasuje w 100% do nich, bo np. amoris fati, jego postulat afirmacji losu już z tym "zerwaniem łańcuchów" średnio da się połączyć. Słabe punkty zatem są w takim przyrównaniu, ale raczej warto się zastanowić...

    OdpowiedzUsuń